Komentarze: 0
Wczoraj byłem na spotkaniu grupy MAGIS. Jak tylko przyszedłem na miejsce, napotkałem paru ludzi z mojej szkoły (i paru z klasy, UWAGA: nie parę!), którzy narzucili mi skojarzenie słów "MAGIS" i "magia". No w sumie...
Dzisiaj mieliśmy przynieść co najmniej jedną siglę (odsyłacz do Pisma świętego, przykład: Mt 2, 4-5 - Ewangelia według św. Mateusza, rozdział 2, wersety od 4 do 5), odczytać fragment i pokazać swoje przemyślenia. Jeden z chłopców podał psalm, rozpoczynający się słowami: "Pan jest moim pasterzem/ Niczego mi nie braknie". Chyba wszyscy znają? Wybrał go ze względu na dobre skojarzenia. Jakie - nie zdradzam, bo wylecę stąd, bez przegięć.
Ja zaprezentowałem fragment o tym, jak apostołowie rozmawiali o braku chlebów w kieszeniach. Jezus wytłumaczył im jednak, że to, co robi, jest z pewnością ważniejsze od jakiś tam bochenków chleba. Spytał ich, ile pełnych koszy ułomków zebrali, gdy rozmnożył pięć chlebów dla pięciu tysięcy. Ci powiedzieli: "Dwanaście". Następnie zapytał, ile koszy resztek zostało po rozmnożeniu siedmiu bochenków dla czterech tysięcy ucztujących. Odpowiedzieli wówczas: "Siedem". A Jezus: "Jeszcze nie rozumiecie?". Cóż, zgodnie z kalkulacją za drugim razem powinno zostać więcej koszy z chlebem. A zostało mniej! Ja też się trochę dziwię, ale - my tu mówimy o Bogu!
Dodatkowo na tym spotkaniu świetnie się bawiłem. Przykładowo, przyprowadzono do miejsca naszego spotkania dobre kilka osób, wyrwanych z ich spotkania do bierzmowania (znaczy, przygotowania). Policzyłem, że razem nas jest 28.
Grzesiek, nasz animator, przez moment coś tam liczył. Na głos mówił, że musi znać naszą liczbę w spisie ludności, bo podzieli nas na mniejsze grupki. A ja walnąłem:
- Jest nas dwudziestu ośmiu!
A ponieważ moment temu coś im liczyłem, chwilka i sala zalała się wielkim śmiechem. Próbowałem jeszcze przebić się przez gęsty dźwięk i dodać, że może 29, nie 28, bo chyba nie doliczyłem siebie. Jednak nie za bardzo było reakcji.
I muszę dorzucić, że jeden z chłopców podarował mi trochę kartek z rysunkami, które sam wykonał. A oceniając w skali 0-10 - bez jakiś zbędnych cyferek. Były doskonałej jakości.
Wiecie co zauważyłem? W szkole mam same problemy (ludzie mnie wkurzają, tu nie informuję) i jest kompletny sajgon na przerwach. Powinien ktoś jeszcze dorzucić petardę wzdłuż korytarza i byłby komplet. A u MAGISowych? Można pogadać jak człowiek z człowiekiem. I nie szaleją tak na wszystkie strony podręcznika, bo tym razem są to kartki z Pisma Świętego. Czyli sam pożytek!
Nie ma to jak dziwne, niewyjaśnione obserwacje...