Archiwum marzec 2015


mar 25 2015 Jestem w lepszej sytuacji, aniżeli mi się...
Komentarze: 0

Zadziwiające... Natarłem na komputer, a konkretnie bloga, aby Wam zeznać, iż... to nie były próbne egzaminy. Nie egzaminy, tylko jakaś kpina!

To znaczy dla mnie... Koniec końców, oznajmiam, że historia i WOS były nadzwyczaj łatwe, a dzisiejsze przedmioty przyrodnicze... Oj, szkoda gadać (okazało się, że dziś mieliśmy jeszcze część przyrodniczą, 60 minut czasu na napisanie)! Porobiłem zadania (parę pominąłem) i spojrzawszy na zegarek, oznajmiający mi, że upłynęło tylko 20 minutek, pomyślałem ze zdziwieniem: to już wszystko?!

Przyznam jedno: to dopiero były ćwiczenia! Powinienem dostawać coś takiego jako typowy sprawdzian. A nie jako jakiś wielki "egzamin próbny". Opuściwszy salę, wywnioskowałem, iż skoro egzamin gimbusa napiszę właściwie bez nauki, to maturę z odrobiną czasu domowego poświęconego na naukę zrobię z palcem w... No właśnie. Chyba pozostanę skromny w słowach.

Dodam jeszcze - na koniec mojej maleńkiej notki - małe wrażenie. Otóż przyjmując Chrystusa (rekolekcje - przedwczoraj, wczoraj i dziś), kapłan mówił do mnie nie tyle "Ciało Chrystusa", co "Ciało Chrystusa?". Rozumiecie? Zostałem zapytany o to, czy ten opłatek faktycznie ma w sobie Jezusa. Gdyby ktoś z Was to zauważył, z pewnością nabrałby dumy i uśmiechnął się pod nosem podczas powrotnej drogi do ławki. Tak było ze mną.

Szczerze Wam radzę - Bóg potrafi uczynić Wasze życie naprawdę zarąbistym, uwierzcie więc w Niego chociaż z tego powodu! :D

janekkto1024 : :
mar 22 2015 Opis pewnych wydarzeń, co zmienią ten dziennik...
Komentarze: 0

Troszkę się stało od czasów zamieszczenia ostatniego posta... Mimo wszystko zgodnie z tym, co opiewa Wam tytuł, nie będzie to dotyczyło wyłącznie spraw duchowych.

Choć jednak zamierzam zacząć właśnie od spraw duchowych... :P Otóż za ostatniego czwartku mieliśmy spotkanie MAGISowe. Zaczęło się o 17.30, a nie - jak zwykle - pół godziny wcześniej. Bardzo mi to idzie na rękę, mam bowiem więcej luzu przed spotkaniem. Super!

A teraz kwestia spotkania. Jak zwykle, rozpoczęło się ono dzieleniem się (pełną nazwą: dzieleniem się wrażeniami po jakichś wydarzeniach). Ja zrobiłem coś bardzo ciekawego (napiszę tak, jak ja się podzieliłem na spotkaniu): dzień przed zebraniem Małych Świętych (:D) nie miałem jeszcze czego powiedzieć (brak wydarzeń do opisania). Nie wiedziałem co zrobić. I wtedy powiedziałem sobie: sam zrobię sobie wydarzenie! Po prostu otwarłem Biblię. Dzięki temu podałem i zinterpretowałem dwa przysłowia z Księgi Przysłów. Ale to nie te przysłowia były ważne - raczej to, jak "zrobiłem sobie wydarzenie". No i wiem teraz, co potrafi przeciętny gimbus zrobić sobie w życiu! No nie?

Po naszym spotkaniu w ten sam czwartek była jeszcze wieczorna modlitwa. Tym razem sporo jednak się z nią zmieniło: po pierwsze lokalizacja (nie tzw. duża sala w naszym MAGISowej przybudówce kościoła, tylko znajdująca się z 10 metrów bliżej miejsca sakralnego zaopatrzona w odrębne wejścia tzw. sala widowiskowa), po drugie zaś - zmieniła się organizacja. Poruszono dzisia bardzo ciekawy temat, dotyczący naszych lęków i tego, jakie grzechy popełniamy z ich powodu. W następnych mniej więcej 60 minutach naszych żyć mieliśmy znaleźć taki lęk, zapoznać się z nim, poznać sposób na jego pokonanie, a w międzyczasie potraktować go jako kolejna udręka na Panu Bogu i... przybić do przygotowanego krzyża długimi gwoździami kartkę z opisem lęku, czy też jego skutkami. Potem poszliśmy do kościoła na drogę krzyżową (nie było procesji, tylko modlitwa na klęczkach), która zajęła nam jakieś pół godziny. Muszę przyznać jednak, że to niezapomniane przeżycie.

Wróciwszy następnie do sali widowiskowej zastaliśmy krzyż, z którego ściągnięto wszystkie gwoździe. Była to aluzja do tego, że każdy grzech pozostawia po sobie jakąś bliznę czy ranę. Miło wiedzieć, że organizatorzy tak dobrze posługują się swoją głową.

Jeśli czekacie na sprawy świeckie - doczekaliście się. Wczoraj zapoznałem się z niemałą ilością historycznego materiału, gdyż już w następne poniedziałek i wtorek piszemy egzaminy próbne! W pierwszy z tych dni będzie część humanistyczna, dlatego trochę zabrałem się do roboty. No i jeszcze na dzisiejszej mszy pozostawiłem tę kwestię Bogu w kościele. Oby poskutkowało! Z wtorkiem nie powinno być zbyt dużych kłopotów, jako że w ten dzień piszemy matematykę oraz przedmioty przyrodnicze, więc bez żadnych obaw. Język obcy ma się ukazać znacząco później, zaraz w początku kwietnia. Chyba jeszcze nam to przypomną.

Warto nadmienić, że jeszcze w te same dni co w czas egzaminów, będą rekolekcje. Czyli poniedziałek i wtorek. No i jeszcze środa. Zatem te wszystkie dni staną nam się wolne od prac szkolnych. Jeśli ktoś ma problem ze zrozumieniem organizacji, powiem, że po mszy piszemy dany test (lub testy; w poniedziałek będzie najpierw historia plus WOS, potem przerwa i potem polski). Chyba zrozumiałe?

No i - widzicie, nawet najświętszy dziennik duchowy można przemienić w pamiętnik prawdziwego zapaleńca posiadającego w sobie Prawdziwe Gimbusowe Ja. Rewolucja, panowie, rewolucja gimnazjalna z 2015 roku!

janekkto1024 : :
mar 15 2015 Niedziela, czas wypoczynku... i niespodziewanych...
Komentarze: 0

Dzień bardzo zakręcony. Jaki? To zagadka.

Dziś. Niedziela. To ona była tak szalona. Może się wydawać, iż przecież siedziałem przed kompem, nie martwiąc się niczym. Żarty chyba! Dopiero teraz siedzę przed machiną do zabaw elektronicznych.

Dosyć, pora na konkrety. Otóż podstawowy powód dla którego dzień owy nazwano pokichanym jak ten gordyjski węzeł, to... spóźnione urodziny! Tak tak, wczoraj nie było możliwości wyzbierania się wszystkich na moje święto (a miałem je właśnie wczoraj!), toteż nasza miniimpreza odbyła się w dzisiejszym zakresie godzin 15-16. Choć mnie to wcale nie zraża - zjedliśmy trzecią część całego ciasta przygotowanego na tę okazję plus istniejące z tego samego powodu miski z galaretką. Trzy z sześciu wszystkich. Raczej mamy nieskąpe zapasy. Byłbym zapomniał wspomnieć jeszcze o butli Coli Oryginalnej - tego już zostało mniej, bowiem ćwierć butelki. Może wy jesteście pod małym zdziwieniem ze względu na termin, ale - jak już uprzednio wpisałem - nie obchodzi mnie to. Istotna jest raczej wyżerka. No i to, że w ogóle nie zapomnieli uczcić pozyskania przez mnie 15tego roku życia (dla jasności treści mam 15 lat).

Msza z godziny 9tej nie była tak atrakcyjna, jakby się wydawało. Kazanie przypominało przede wszystkim o tym, jak należy się spowiadać. Kwestia czytania jest jednak warta poruszenia, nie wszystko bowiem zrozumiałem. Ewangelię większość osób raczej zna, a w szczególności fragment o tym, że Jezus przyszedł na świat, aby każdy wierzący w Niego mógł się zbawić. Szczerze mówiąc, zawsze miło jest wspomnieć znany tekst. Poza tym - coś jest w tych pieśniach pasyjnych. Przykładem jest znany śpiew, "Ludu mój, ludu". Pamiętałem tylko ten i następny wers, dzisiaj znam wszystkie linijki refrenu. Choć z drugiej strony zapomniałem je, właśnie o nich pisząc... :PPPP

Nieważne. Cel zapisania tego zeznania w Kronikach Zwariowanego Życia powinien pozostać Wam znany. Właściwie, gdyby się tak zastanowić, po co w ogóle chodzę na msze święte, to wyciągam jeden wniosek: aby się czegoś nauczyć. Moje postanowienie wielkopostne jest drobne i proste: słuchać kazań. Jak na razie idzie dobrze. Wcześniej nie przykładałem się do słuchania listów, których treść czytano nieraz na mszach (nadawca: biskup diecezji tarnowskiej, do której należymy), dlatego je wybrałem. Wracając do moich przemyśleń z celem mszy - druga ważna rzecz to czytania. To właśnie teksty z Biblii oraz kazania są zmiennymi elementami mszy (na każdej może być coś innego), toteż uważam je za najważniejsze w każdej liturgii niedzielnej. Oczywiście zapraszam na komentarze, jeśli ktoś chciałby coś zasugerować odnośnie owego wniosku. :))

Cóż, piszę, że to była pokręcona niedziela. Chyba tylko trochę, wyłącznie z powodu tych przypóźnych urodzin. Ano - pouczyć się życia zawsze warto - w końcu TROSZECZUŃKĘ życia wciąż stoi jeszcze przede mną. Nie stety nie z otwartymi ramionami. No i dlatego trza być gotowym na wszystko!

Czyżby się ktoś sprzeciwiał?

janekkto1024 : :
mar 07 2015 Po feriach. Jaka szkoda...
Komentarze: 0

Zapomniało mi się! No nic. Pora zabrać się do roboty.

Ferie tego roku stanęły w egzystencji i nie będą nas już więcej cieszyć. Wielka szkoda... Można było trochę odejść od tej zakichanej szkoły, ale TYLKO TROCHĘ. Co martwi cały lud gimnazjalny.

Nie mam za wiele do opisania, może dlatego dopiero teraz odświeżyło mi pamięć z blogiem. Coś znajdę... No dobra. Wyciągamy starą książkę z moich zbiorów, która prowadzi się sama: "O Janku, czyli dziennik wydarzeń". Pokryta niezwykle starym, dwu-, może trzytygodniowym kurzem. Zdmuchuję go i otwieram. Czy uda mi się coś znaleźć? Czy odczytam to zawiłe pismo, którym skonstruowano owe kroniki?!

Ach, oczywiście. Mam tu wydarzenie opisujące coś ze szkoły. Eeeee... Czuję że będzie bolało. Na lekcji języka polskiego zapisaliśmy temat: ""Skąpiec" Moliera - wprowadzenie do lektury". Okrucieństwo polega na tym, że nie mam książki, jakże potrzebnej do prac. Nie lubię nie móc czegoś zrobić, by później dostawać za to pały. Nie należy mi się. Biblioteka szkolna świeci pustkami od lektury, cóż więc mam zrobić? Nie udało mi się nawet wypożyczyć potrzebnego podręczniczka od kolegi, wpadłem zatem w dość konkretne bagno. Przynajmniej zaczęliśmy od uzupełnienia streszczenia w specjalnym zeszycie lektur, więc mam jakieś oparcie.

Kurczę, czemu ciąglę myślę, że moje ostatnie zdanie jest złożone współrzędnie wynikowe?! No bo ma spójnik WIĘC. Albo ZATEM. :P

Raczej dam radę. Na ostatnim spotkaniu (kolejne wydarzenie z dziennika pokrytego kurzem!) w zeszły czwartek, a konkretnie na późniejszej modlitwie, pozostawiłem Bogu owy lekturowy problem. Strzeżcie się kłopoty, mam wsparcie i nie zawaham się go użyć!

No i jeszcze przyjemne spotkanie do bierzmowania z godziny 19tej, ze wczoraj. Ano, był Pierwszy Piątek Miesiąca. Ale nie mam zamiaru się rozpisywać.
Dziś z kolei odrobiłem kawał dobrej roboty, czyniąc niemałe sprzątanie czwartej części domu (o zgrozo!), za co mama będzie raczej wdzięczna.

No i... dość. Byłoby tego na tyle. Zadowoliłem swoich klientów, fundując im oryginalny opis czasów niedawnych. Czyż nie?

Fajnie. Nie ma to jak popisać dziwne rzeczy i pokazywać to ludziom, aby z tego rechotali. Po co tu szczerość? Po co tu powaga? Retorycznie się pytam?

janekkto1024 : :