Najnowsze wpisy


maj 28 2018 Standardowy dzień mego życia i życia......
Komentarze: 0

(wyobraź sobie dresa który Ci się kłania do stóp) Kłaniam się Wam! No, to się nazywa wejście!

Postanowiłem tego samego dnia wrzucić dwie notki. Jedna, ta poprzednia, tyczyła się mojej nowej perspektywy (wrrr, zagrożenie literówką od tego słowa), druga natomiast jest aktualnie śledzona przez Ciebie w celu upolowania jej na obiad. Czy jakiś tam inny posiłek. W skrócie, właśnie ją czytasz. Śledzisz wzrokiem, rozumiesz? Tia...

A ta druga notka ująć ma moje wrażenia z niedawnego okresu w mym życiu i życiu, czy to spotkania MAGISu, czy siedzenie (pardonsik - odsiadywanie) w Elektryku, aktualnie na zajęciach klasy drugiej. Niech gra się rozpocznie. Niech wygra... A zresztą, w tej grze nikt nie wygrywa.

Ostatnia sobota, w dokładnym przybliżeniu 26 maja, była czasem festynu spod kościoła Kolejowego (tak Sądeczanie go przezywają). Niestety również była to sobota... No, wiecie. Braliście rano prysznic, ale pogoda chce Was myć po swojemu własną wodą i to do tego bez mydła... Małym deszczykiem całodniowym. Tak się składa, że MAGISowe rekolekcje letnie, dla mnie już ostatnie, powoli zmniejszają dystans między sobą a mną - z tejże właśnie racji zorganizowali nam stoisko na tym festynie. Stanęliśmy ramię w ramię z fachowymi sprzedawcami pamiątek oraz ciast, zachwalając nasze drobne słodycze i przekąski, tłoczone soczki i Lody W Cenie Jednego Złotego, pomimo deszczu i tak uciekające z lodówki szybciej niż... Chrzanić, nie mam weny. Po prostu schodziły szybko. Oczywiście nie zwalaliśmy pod stoisko całej wspólnoty na cały dzień - raczej grupka po grupce, zmieniając te grupki co godzinę. Ja przyszedłem na 13tą i wyleciałem około 14tej.

Moja rola była jakże zaszczytna i składała się z zadań typu "podaj produkt X" bądź "nalej napoju Y". Z moich osobistych obserwacji wynika, że podjadanie takich małych ciasteczek z asortymentu jest zabronione, lecz tylko w teorii (i tak jak ktoś juz brał, to tylko jedno... no co?). To samo tyczyło się do tzw. tłoczonych soków, przyjmujących postać pudła z kurkiem do nalewania, lecz tym razem ograniczenie wynosiło jakieś pół jednorazowego kubka na łeb. No i oczywiście zachwycałem się dziwnymi faktami, jak np. "więcej kasy z lodów uzbieramy, kupując je na własną rękę, niż biorąc pieniądze od klientów". No bo rzeczywiście, sporo osób ze wspólnoty wrzucało złotówkę do kasy i sobie - jak zwykłem mawiać - "kradnie za zapłatą" jednego loda na patyku. Ja też się wśród nich znalazłem, albowiem jakaś duszyczka MAGISowa może pragnąć odrobiny pieniądza z funduszy, skoro doświadcza braków w prywatnym portfelu. Jak mogę potencjalnie pomóc za zaledwie 100 groszy, to czemu nie?

Swoją drogą, sprzedaż szła ludziom opornie, i tak staraliśmy się opchnąć resztki towaru nazajutrz, przed i po mszach, rozstawiając się przy wejściach do kościoła. No ale to już inna bajeczka. Jak tam w Elektryku... No, powiem Wam szczerze - tak źle, tak dobrze.

Czemu źle... No bo jak mamy taki niemiecki dwa razy per tydzień, to już o dwie lekcje niemieckiego tygodniowo za dużo! A jak histeria jest, to i wtedy ciężko jest słyszeć, a co dopiero słuchać! Innymi słowy, nietechniczne przedmioty w technicznej szkole, z których wyniosę ledwo 10% weidzy użytecznej. Reszta pójdzie na świadectwa i zostanie na papierze, ale - zapewniam, szanse na to są takie, jak liczba procentów w spirytusie, po prostu stówa - nic z tejże reszty nie zostanie mi głowie! Bo PGJ jest zamknięty dla tych cosiów! 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, 12 miesięcy w roku i przez wszystkie lata w moim życiu i życiu!

Czemu zaś czasem jest dobrze... Bo sam kierunek (informatyk) zapewnia (znowu porównanie do procentów spirytusu!), że będą w programie lekcje typowe dla tegoż kierunku. Uczące nie tylko teorii, ale i praktyki w obchodzeniu się z komputerem. Czy to rozebranym (nie myśl teraz o kobietach w bikini, tylko o skrzynce kompa bez obudowy!), czy uruchomionym, czy zawirusowanym, czy przystosowanym do tworzenia dziwacznych aplikacji oraz wymyślnych grafik na e-płótnie. Wszelako informacji o komputerach i tym, co w nich działa. A to mnie zawsze kręciło. Wprawdzie jak nienaoliwione koło zębate, bo nie zawsze mi się chce. Ale kręciło i kręci po dziś dzień!

A teraz aktualności zamiast rozkmin. Podczas WFu, a zarazem serii gier w piłkę ręczną o podniesionym poziomie adrenaliny, przyczyniłem się do 1 bramki dla swojej drużyny i 2 dla tej przeciwnej (chociaż... tych drugich to nie bardzo liczę ile tam wypadło). Taki wysoki gościu-przeciwnik próbował mnie wkurzyć, lecz bezskutecznie - generalnie więc udana rozgrywka. No i fartem z niemiecka zdobyło się ujemne 5 z takiej kartkówki (ujemne, jak mogłem tak nisko upaść?! mniej jak jedynka!) oraz 4 z pracy na lekcji - również niemałe sukcesy. Tia, to ujemne 5 też sukces, chociaż mniej jak jedynka.

Przejdźmy następnie do... Osz kurczę upieczone, ile się tego nazbierało?! Nie no, koniec już ujęć na dzisiaj, koniec! No niestety, kiedyś i ta notka winna się skończyć. Koniecznie porównajcie ten wpis z innymi z dawniejszych czasów i podajcie w komentarczach, co sądzicie o moim nowym podejściu. Jak myślicie, czy PGJ dalej jest we mnie dość silne? Czy mój humor jest bardziej dojrzały, czy też robię z siebie na siłę dorosłego? Mnie się wydaje, że idę w dobrym kierunku, aczkolwiek chętnie zobaczę Wasze opinie. A tymczasem - dobrego następnego dnia!

janekkto1024 : :
maj 28 2018 Zacząć życie i życie od nowa
Komentarze: 0

Ave Czytelnicy, chwała i sława! Oj, przepraszam, przepraszam... RESZTKO Czytelników.

No cóż... Po tak długim czasie niewielu z Was się zapewne interesuje tym blogiem... Jeżeli czujecie się przyciągnięci tytułem notki, to bardzo dobrze (celująco?), gdyż chcę i czuję się zobligowany informować, że mój sposób widzenia świata powyginał się jak spinacz. Kilka razy się obracał o 180 stopni, nim nabrał normalności.

Kiedy przewijam sobie stronę do poprzednich wpisów, śmieję się z nich tak bardzo, że aż się zastanawiam poważnie nad zainwestowaniem w szyby pancerne, a przy okazji jeszcze w ściany tłumiące dźwięki. Czasem szczerze, czasem gorzko. No bo raz waliłem totalne gafy, których nawet mój obecny mózg nie jest w stanie rozszyfrować, a innym raz konstruowałem humor raczej przejrzysty (tia, powiecie że w moim przypadku to niemożliwe) zrozumiały przeze mnie i innych (oby...) aż do dziś.

Ujmijmy to tak. Teraz, żeby być gimbusem, muszę się naprawdę wytężyć i przerzucić wszystkie szare komórki na wszechświat równoległy. To już nie charakter - to raczej aktorstwo. No ale aktorzyć mi się nie chce (stare PGJ, tudzież Prawdziwe Gimbusowe Ja, dalej trzyma we mnie lenia-śmierdziela), dlatego też łatwiej mi jest dalej być sobą. Żartować na innym poziomie. Przejść na ten ich tam Wyższy Level Dowcipności, skoro zebrało się już Expa.

Zobaczymy jak to pójdzie. Oby było jeszcze lepiej, aniżeli w czasach Prehisterii Tegoż Bloga. Zresztą co tam się obawiać, to wszystko i tak jest luźny konstrukt. ;)

Trzymajcie się, Czytelnicy! Lepszego życia i życia życzę!

janekkto1024 : :
wrz 11 2017 Czy nadal jestem w formie?
Komentarze: 1

Mogę mieć kłopoty. Ogólnie. Nie z aktywnością - te kłopoty miałem zawsze.

Widzicie... Nie sądzę, abym był dalej w formie. Moja odpowiedzialność, choć powoli, za szybko rośnie. Tracę dawnego siebie na rzecz tego dorosłego siebie. Przecież tak nie może być! Co ja mam niby robić - sterczeć tak, opierając się o ścianę czasu, i czekać, aż mi ją nagle usuną?

Nie mogę zatracić swego PGJ. To bądź co bądź jest to JA. Na nim zbudowałem tego bloga, na nim chcę go dalej opierać, w PGJ znajdować najlepszy humor (choć z najniższej kategorii). Choróbka jedyna, to dobrze czy źle?

Czy jest może tak, że aby stać się szanowanym członkiem społeczeństwa, zmuszony jestem do likwidacji bloga? Wraz z PGJ, jego niezwykłym fundamentem? Czy rzeczywiście jedno nie może współgrać z drugim jak na koncercie? Czy koniecznie jeden istrument musi dominować nad drugim?

Za dużo pytań, za mało odpowiedzi. Nie ma wprawdzie głupich pytań, ale ciągle jakieś zadawać - to już z lekka przesada. A z pełnego kopa - głupota. Może więc wreszcie zacznę szukać odpowiedzi, bo jednak sporo się nagadałem, a nie bardzo postępuję.

Hmmmm... Hm. Zapewne wystarczy spróbować coś zapisać w tym starodawnym stylu. A niechaj będzie... Eeee, tym kogoś obrażę. Tłuszcz zamiast mięsa to kiepski pomysł, do byka się nie podskakuje. Albo... nie no, odbiło mi.... się. Mogę też... A po co mi memy. Wystarczy mi PGJ. Już zarąbisty mem.

Oh cmooon! Albo coś wymyślę, albo.... Albo.... No, ALBO.......... Kurczak, po co ja się ograniczam.

No i - sami widzicie. Wywieram presję sam na sobie, próbując Was rozśmieszyć, a nawet teraz nie możecie wstać spod stołów, po tym jak żeście z kilka razy spadli. Przecież całe te rozterki przelane na elektroniczny papier nieźle dają gazów!

Zadałem masę pytań - ale tego nigdy za wiele (ech, prawie). Zatem - czy nadal jestem w formie? W formie nie jestem, ale za to... W tacce...? W ogóle po co mi forma. Nie idę do pieca na dwie godziny, tylko do kanapek - sami chyba nawet to potwierdzicie. Hm. Do pieca. Nieważne. Zbyt to porąbane (jak BRZOZA na opał). Jak nie rozumiecie, to po co to tu.

A tak na serio (jakim cudem serio?), z humorem nigdy nie będę miał problemu. Będąc w temacie, z częstością robienia notek, będę miał kłopoty zawsze. No ale - człowiek potrzebuje przywarów, inaczej się nie nauczy nic, nie? Bynajmniej o sobie - nie uwzględniam reszty świata i jej wiedzy. Nie obawiajcie się, PGJ nie zginie! A jeśli często będziecie o nim myśleć, zapewniam Was, że to doda Wam sił w walce z tymi psami i kotami Ziemi. A jeśli nie doda - poszukajcie po prostu postu, w którym jest mniej clowna, a więcej refleksji, też się znajdzie (z wyważeniem!). Dwustu lat wszystkim (czy to czytacie, czy też nie)!

PS. Jasna zarąbioza. Co to było. Tak to zwariowane, że muszę przesłać.

janekkto1024 : :
mar 26 2017 Która godzina???
Komentarze: 2

Oto najważniejsze pytanie w dziejach ludzkości w zakresie dzisiejszego dnia. Tak zwana zmiana czasu powoduje, że MUSZĘ zadać sobie trudu, aby odpowiedzieć na to całe pytanie. No która godzina jest...

Ta sprzed godziny, czy ta, która ma być za godzinę? Ta ze wczoraj, czy ta zaplanowana na jutro? UTC 0, +1, +2? Która, no! Która?

Dobra, teraz jak piszę to mamy 16:00... Jakby nie popatrzeć, to ta zmiana czasu mnie rozregulowuje. Na przykład przed chwilą kończyłem jeść chwalebnego kurczaka na obiad. W pewnym momencie powiedziałem publicznie: "Chyba nie jestem głodny". I to były najgorsze słowa, jakie kiedykolwiek dziś wyszły na ten świat. Ideologią Obeliksa idąc, nigdy nie gardziłem porządnym mięsem - jakże się to zatem stało tego dnia? Oczywiście dlatego, że godzina inna niż zwykle. Obiad miał być o 14tej, a był właściwie o 15tej.

Ja to w ogóle lamentuję na całość, bo cała Polska dziś przestawiła zegary, i to tylko po to, żeby sobie na energii oszczędzać. I co, nikt nie miał na względzie że będę wyklinać mięso? Że będę zachowywać się jak po skręcie od kiepskiego dilera? I kto tu o mnie myśli, co? Kto w ogóle kiedykolwiek o mnie coś pomyślał???

Ech, co mnie to. Niech sobie będzie ta ich zmiana czasu. Mojego lamentu i tak nikt nie słyszy - no, może Wy tam coś słyszycie z tego. Ale trzeba mi przecież nieco chrzanionego optymizmu, bo inaczej sam się zepsuję. A jakie jest źródło tego optymizmu, zapytasz?

Wiem, która jest godzina. Pozdrawiam. :DDD

PS. W razie kłopotów z rozumowaniem proszę nie rozumować, tylko czytać - tego bowiem wymaga mój styl pisania. ;)

janekkto1024 : :
mar 16 2017 Witam po przerwie na reklamy, bla-bla-bla......
Komentarze: 0

Witam serio wszystkich! Oj, ile to już czasu... Dużo się zmieniło, ja się zmieniam, życie idzie wraz z życiem do przodu! I wy (którzy jeszcze mają siłę by czytać bloga) też się zmieniacie zapewne, wielu moich kolegów już powybierało swoje szkóly uśrednione i swoją alternatywę na przyszłość...

Zacznijmy może od tego, co się zmieniło w moim komputerze... Po pierwsze, ostatnio zrobiłem małe porządki w pulpicie, bo przecież codziennie jak włączałem maszynę, to patrzyłem na... Jakby to ująć elokwentnie... Na BAJZEL. Totalna zawierucha. Pomijając moje groteskowe przedstawienie sytuacji, dodam po prostu, że już się z tym uporałem i jest to może dla was durnota zjadacza chleba, ale dla mnie na pewno zdecydowany skok. Bo się nie chcę lenić, a i tak się lenię. Co za true, czyż nie?

Następnie... Odkryłem bezpośrednio, czym jest Minecraft. To znaczy, posiadam to przy sobie i pogrywam... Kto jak kto, ale ja sądzę, że te kiepskiej grafiki sześciany to wspaniała zabawa. Żadna gra nie zastąpi takiej dziwnej nibyrzeczywistości jak majnkraftowa. :D W każdym razie bawię się na trybie kreatywnym budowami i czerwonym kamieniem, a jak mi się coś nawinie, to wskażę Wam zrzut.

To może jeszcze coś z czasu ostatniego. Wczoraj, środa. Siedziałem do nocy w Sokole (taka placówka kultury jak ktoś nie wie, bo nie jest z Sącza) i oglądnąłem "Milczenie" - film, do którego musisz mieć duchowe 18 lat. Aby się dobrze w ten film wgryźć, naprawdę należy być stabilnym i gotowym na zaskoczenie w naszym duchowym życiu - oj, trzeba być gotowym! Kto film widział czy też zna, może ode mnie przyswoić taką kontrowersję: Bóg, dzięki Bogu, nie milczy i się do mnie często odzywa. Ale, tymczasem On cierpi, bo JA się do Niego nie odzywam. JA milczę. Na przykład, nie modlę się szczerze, nie zamykam się w czterech ścianach z podłogą i sufitem i nie oddaję Jemu konkretnego kawałka czasu na sprawy, które może On chce poruszyć. To Go kurcze po prostu boli. Bóg to nie byle co, też czuje, jak my. Też może się zasmucić i mieć coś do powiedzenia. Myślę, że warto Temu Dobremu Gościowi poświęcić choćby jedną szczerą chwilę.

Byłoby na tyle... Dziękuję wszystkim, którzy mnie tu czytają, i życzę wszystkim gorąco, byście - moje takie Hasło na Czwartek - nie tylko przyjmowali, a i dawali! Do z0bacz3nia!

janekkto1024 : :
gru 08 2016 Na szybko coś zdziałam
Komentarze: 1

Nakazuję to docenic, bo pisałem bez planu, z rozmachu... A zresztą, nie rozkazuję, po co. :)

Witam po jakże długiej przerwie! Dzisiaj coś... bardziej w odcieniu przeżyć własnych. Bo jednak chwilę czasu było, żeby się coś mogło zdarzyć.

No, życie robi się już ciekawe. Święta nadchodzą bardzo powoli... A ja zagrałem Mikołajowca i przygotowałem coś dla mamy w jego imieniu (może nie tak jak by chciał, no ale cóż - mniej osób do obsłużenia = łatwiej dla grubaska). A ona i tak mnie częstuje cukierkami z paki... Serio...? A kurcze, co tam. Sprawdziłem, jak smakują, do tego już kilka razy! :D

Wczoraj (środa) miałem nadzwyczajowo dużo godzin na zastępstwach, równa się - trzy. Na pierwszej matmie odwiedził nas naprawdę specyficzny nauczyciel (wystrzegam się czegoś jak "głupi w swej odmienności"! wystrzegam się!)... Moja dziwna mowa w nawiasach jest uzasadniona - z takim usposobiemniem jeszcze się nie spotkałem. Rozwiązywaliśmy z nim parę zadań z matmy o udowadnianiu zadanych twierdzeń. Ciekawie mówił przy tym o tychże zadaniach, że "każdy umie wyliczyć, ale nie każdy umie wykombinować dalsze działania". I to jest racja. Wiem cos o tym, jako master w rachowaniu, bo TEN typ zadań przysparzał mi pewne trudności.

To jeszcze nie koniec! Pokazał on na mojej własnej skórze, co to znaczy być luźniakiem, heh! Poczułem ból samego siebie! Podchodzę do tablicy (z wywołania, rzecz jasna), chwytam gąbkę, mażę tablicę... A on wkaracza i pokazuje podobne działanie z dwiema gąbkami NARAZ. Uważa, że jak jest skuteczna metoda i korzyść (tudzież szybciej się maże), to czemu nie spróbować? Załapałem zaraz o co gra, i mazałem tablicę specyficznymi liniami. 15 sekund mazania, nie więcej!


A teraz najlepsze. Doszedł nam uczeń do klasy, a mnie się zdawało, że będę miał jeden numer w dzienniku dalej - z 29 na 30. Jak wcześniej napomniałem, otrzymałem powywołanie, więc pan wypytuje mnie o numer. Ja więc rzucam: "29 albo 30". A że Pytał mnie także o ocene z ostatniego sprawdzianu, której tym bardziej nie byłem pewien, wyrzucił na mnie bogatą w decybele mowę, iż nie jestem zdecydowany, skoro nawet nie znam swojego numeru. Tłumaczę się jak Google obcym językiem, staram się uzmysłowić, że łatwiej jest podać taką alternatywę panu niż podać zły numer, i tak dostałbym wówczas ochrzan o tych słowach. Ale co najlepsze, przy wyjściu z sali powiedział tak: "ten cały numer to pi**doła, a takimi śmieciami to się nie warto przejmować".

Za każdym razem przemawiał konkretnie i doskonale dobierał treść. Krótko mówiąc, jestem pod wrażeniem, że ktos taki dostał na tyle odwagi, by umieć być dziwnym w oczach społeczeństwa, bo po prostu innym, i czerpać szczęście ze swych osiągnięć każdego dnia. Naprawdę umie nauczyć. Piękna sprawa, jak takiego masz w szkole. :D

Sprawy bardziej przyziemne: przyszedłem na MAGISowe spotkanie, a tymczasem okazuje się, że jest odwołane... Wpadłem zaiste na czas. Za to, kolega, który też przyszedł, zaproponował wspólna grę w tenisa stołowego - ma swobodny dostęp (a wydaje mi się, że i kontrolę) do pomieszczenia na parterze zabudowań przykościelnych, tam jest on przechowywany. Jednego dnia odkryłem dwie rzeczy. Pierwsza to skill w pingpongu, wreszcie zacząłem odbijać sensownie piłeczkę (chyba kiedyś już pisałem tu podobny zwrot..? mniejsza :P). Wszystko dzięki temu kolesiowi, który mnie zaprosił do gry. Uczyłem się odbić z for- i backhandu poprzez pólkoliste, płynne ruchy. A uczyło sie dobrze, kolega bowiem ma specyficzny charakter, i generalnie sporo zdecydowania. ;)

A druga rzecz? JAK się uczyłem. Problem sprawiał mi właściwy serw, którego nie udawało mi sie wykonywać zaleconą techniką. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że olewałem zupełnie porady w tej kwestii. Spróbowałem dokładnie sie do nich przystosować, i nagle przeskoczyłem cały kamień milowy w podstawach panowania nad piłeczką... Doszło do mnie, że byłem doskonale naprowadzany do celu, tylko moja wola do działania nie była już taka doskonała. :PP A widzicie? człowiek się uczy całą dobę! (życie zresztą też) Nie tylko w szkole, ale także w czasie wolnym!

Wytrzymajcie jeszcze chwilkę, ja was błagam. Dosłownie jedna rzecz i już zamykam notkę. :P Mam ostatnio kłopot z popychaniem do przodu swoich zainteresowań. Wiecie, Blender, programowanie i te sprawy... Wszystko się shaltowało. Stoję. Wciągnęła mnie jakaś gierka MMORPG (nie taka RPGowa jak na reklamie piszą...), no i oczywiście nie wytrzymałem długo. Dziś w szkole chwyciłem swój zeszycik do planowania i otwarłem go na wolnej całkiem przestrzeni, na przerwie, w sali (bo nas wpuszczają do środka już na przerwie; jest 20-minutowa). Chwyciłem za ołówek, i... wyrysowałem parę sensownych stickmanów. Ten stoi, ten patrzy w góre, kolejny pod nogi... Tak mi zleciało do kilkunastu sztuk. W to weszła jeszcze chmurka z wykrzyknikiem wewnątrz, a ten znak miał jeszcze swój cień. Czyli bajerki.

No i co tu dalej opowiadać... Startuję na nowo, tym razem z grafiką! Wygląda na to, że mogę wyrobic sobie całkiem sprawną rękę do rysowania - a już mam postęp! Spróbuj - jeśli tylko w to wejdziesz, to na pewno tego dnia zrobisz coś, co cię zadowoli. Nauczysz się jakiegoś detalu, zrobisz ładną rzecz... ale cię to zadowoli. Jak się zaangażujesz. :D Takie wnioski z tej lekcji.

Teraz mogę ruszać do snu z lepsza miną na twarzy, heh... Do zobaczenia! Żyjcie śmiało, bo czasu jest po prostu mało! :D

janekkto1024 : :
lis 15 2016 Szybka wena z dzisiaj
Komentarze: 0
No to wio. Witajcie, witajcie znowu, i ja witam Was, jak przychodzicie po porcję mojej głupoty to obiecuję, że nikomu nie braknie. Takie rzeczy to ja lubię akurat gotować. :)

Choć mam trudności ze znalezieniem odpowiedzi na to pytanie, postaram się coś odpowiedzieć. A mianowicie: co słychać. Ano, słychać dziwną genezę ocen z Elektryka. Kreteńsko niezrozumiała jest bowiem ocena z WOKowego sprawdzianu - może nie napisałem wszystkiego, ale jednak chyba nie do końca powinienem był otrzymać jakieś tam 3, mimo że spodziewałem się czwórki. Czego się buntuję? Pierwsze. Nie będzie lekcji, która nie byłaby przerobiona, nim trafi ona na kartkę klasówki. Drugie. Nie będzie specjalnych utrudnień na sprawdzianach z przedm. humanistycznych, jeśli mamy do czynienia ze szkołą techników.

Już objaśniam. Generalnie weszło tam parę lekcji nieomówionych, może pani wykazała nam określony zakres stron, no ale kurczak spalony, gorzej zanliśmy te brakujące pojęcia, jak się tego nie omawiało w grupie! A druga sprawa tyczy się, no, czasem zwodniczej formy pytań. Wyszczególniam się do Madam Zadania Pierwszego, gdzie nadano nam 5 złożeń słownych pod hasłem "objaśnij pojęcia". Spojrzałem na kartkę, i, jak się okazało,za pierwsze i ostatnie pojęcie dostałem jedyny samotny punkt na głowę, dy z pozostałych trzech weszły po dwa. W sumie byłem dwa punkty od perfekcji w tym zadaniu. Zapytałem Panią o to, skąd ta dziura, a ona uznała, że oprócz pojęcia, należało podać jeszcze drugie tyle pisma odnośnie przyczyn, skutków i czego tam innego. Chwileczkę, skąd miałbym wziąć taką wiedzę? Moje wątpliwości zostały szybko rozgromione śpiewką "nie polemizuj" otoczoną innymi rozgrzeającymi słówkami. Odpowiedź jest taka zatem, że... no cóż, mogę tylko próbować pisać mnóstwo rzeczy, które dla mnie są zasypywaniem odpowiedzi śmieciami, a które zarazem zbierają mi punkty... Coś się udało, choć nie wiadomo jak. Eh...

Podobne trudności mam na polskim, z tym, że tam większy problem jest z ilością pisania... Ja po prostu nienawidzę robić dochodzenia do treści zadania, sprawdzając, czy czegoś nie wszyto w słowie "objaśnij", czy "udowodnij"... Napiszesz mniej jak trza było więcej? Połowa punktów znika. Jak odwrotnie, to czas znowu tracisz. Nie lubię tych przedmiotów i ledwo się powstrzymuję, ale jak jeszcze TO dochodzi, to już wycofuję ostatni posiłek. Patrzę jak ten me gusta na to i nie łapię tej głupoty, choć sam się w niej obracam... A zresztą, kurcze. Lepiej daruję sobie dalszego rozważania anatomii siana. I kropka.

A tak w ogólności, to nas jeszcze zaprowadzili do siłowni, chyba normalnie własności Elektryka. Pokazali nam parę prostych urządzeń, które nie jest czasem prosto wprowadzić w ruch (na siłowni to musisz sie wysilić!), i po prostu spędziłem porządnie czas. No i wyszedłem stamtąd w niezłej formie fizycznej i psychicznej, to wszak robi lepiej, nie? Jeśli chodzi o samą siłkę, nic wielkiego. Podzwyczajna sala z kilkoma "atlasami", nawet mniejsza od gimnastycznej, szatnia a'la sardynka (czyli jak w tej puszce)... No i głośniki, przez które błędnie przypuszczałem, że nam będą grać jakąs kobiętę co śpiewa "i raz, i dwa, i trzy..." i trajkotać o tym i tamtym ćwiczeniu. NA SZCZĘŚCIE błędnie.

Tak więc, dosyć w tej notce... Pomijam już fakt, że z powodu wykorzystania jednej sali lekcja religii odbyła się PRZED DRZWIAMI innej, z której podkradliśmy krzesła i rozsiadliśmy się w takim kółku. No i zarobiłem celujący (zamykający do celi..?) z pracy o filmie "Cristiada", nietrudno było. Jeśli chodzi o sam film, polecam się z tym troszke zapoznać. Oglądaliśmy go na paru lekcjach, i był niesamowity. On Cię nie zaskoczy, ale nieźle poruszy. Generalnie historia Hose, chłopca z czasów powstania w Meksyku w XX wieku, kiedy to powstali chrześcijanie przeciwko władzy niszczącej wiarę w kraju. Chłopaczek zaciągnął się do armii powstańców, ha!

Dużo nie zdradzę, zobaczyć pozwolę... Skoro już skończyłem wprowadzenie do zakończenia, to może tak trzon zakończenia, co? Czyli po prostu cześć, trzymajcie się mocno siebie wzajemnie, no i rodziców też (serio, warto)!
janekkto1024 : :
lis 05 2016 Kiedy nie masz co robić i nagle masz wenę...
Komentarze: 0
No właśnie. Pograłem dziś już w masę gierek, zbliż się wieczór, więc może powiem coś o ostatnich (jak zawsze!) pochrzanionych czasach, kiedy żyję. No bo jest nuda, czyli tzw. lipa - nic innego mi na tym świecie nie zostało, nawet oczy już czerwone są, jest tylko wena.

Generalnie to doświadczam wojny z samym sobą na polu Elektryczno-Mechanicznym, znaczy się na polu nauki w szkole. Ostatnio na przykład powtarzałem byle jakie pojęcia (bo konkretnie nam niczego nie wskazali, więc się w połowie domyślałem), bo zapowiedziany został sprawdzian z WOSu. Z każdą pałą ryzykuję guza od rodziców, zatem nie zamierzałem ryzykować. I wiecie co? Udało mi się złapać serię pojęć z dziesięć razy lepiej niż mam normalnie, bo otworzyłem Notatnik i zacząłem w miarę własnymi słowami wpisywać pojęcia i skróty i rozwijać to wszystko, definiować ITeDe. Zwyciężyłem więc bitwę pod Płatem Czołowym i wywnioskowałem, że jest to dobry sposób na zapamiętywanie... Ale ostatecznie sprawdzianu nie było. G.R.R. Może nie byłem przygotowany genialnie (eee, nie mówiłem że wkułem na blaszkę!), no ale chcę mieć to kupsko za sobą, bo znowu w nie potem mogę wdepnąć. A tak to patrzyłem choć trochę pod nogi i mogłem je bez problemu obejść.

Jeśli chodzi o kwestie nie bardzo co do nauki, to denerwuje mnie ILOŚĆ tej nauki (znowu jednak wracam do tematu). Dlaczego? Bo ta fatyga zabiera mi cenny czas, który jakże chętnie bym spożytkował na coś bardziej użytecznego niż kierowanie patrzał na blat z kredą czy jakiś tam tekst w podręczniku. Jak choćby w domu. To tam mogę robić to, co lubię, czyli robić głupoty w Blenderze i pisać przemyślane (nie)głupoty w C++ albo innym może języku, bo TO mnie kręci. No cóż, nie dość, że życie, to jeszcze życie... Będę bardziej zapychał terminarz i przestał sobie zawracać głowę tym przesadnie.

Ano właśnie, terminarz... Niby to jestem chłopak, ale zagrałem po żeńsku - chwyciłem jeden ze swoich nieużywanych zeszytów K60 Kratka i rozrysowałem w nim parę poszczególnych dni - z tym że odpowiednio korzystam z ołówka i mażę kwestie przeszłe, by zaoszczędzić na miejscu. Teraz noszę go z sobą nawet do szkoły i zapisuję doń rzeczy, których naprawdę nie mogę przepuścić z jednego ucha do drugiego bez kontroli trzeźwości - sprawdziany, prace, plany na naukę, i oczywiście na odwrocie notatki o ByleCzym, jak to przystało na dobrego gimbusa, wpychającego przerwę w lekcje. Czyli na wypadek jakby mi się lekcja znudziła. :PP A tak serio, to ten pomysł dobrze współgra z moim skillem w zapamiętywaniu przez bazgrolenie.

Pomijając, że zaznaczyłem tam najbardziej znienawidzone przedmioty szkolne w poszczególnych dniach... Nie pokażcie tego przypadkiem jakiemu uczycielowi w szkółce, plys... No i pomijając, że już wspomniałem o terminarzu. Macie extension do wiedzy o nim. ;)

Mam nadzieję, że tym razem dałem z siebie nieco więcej i uporządkowałem swoją wypowiedź jak należy. Oby się Wam przyjemnie czytało! I piszcie by zapamiętać, taki morał z mojej notki! xD Na razie!
 
Kurczę to ja napisałem coś takiego, bo mi się nudziło... Jejuśki.
janekkto1024 : :
paź 22 2016 Zaczyna się prawdziwe życie!
Komentarze: 2

Panowie (i Panie raczej też), tytuł nie kłamie. Zamieniam się w tak poważnego człowieka, że niebawem stracę wszystkich cyrkowców co byli ze mną i czytali różnorodne bazgroły ode mnie. No chyba że nie. :)

O co tu chodzi, zapytasz się... Robię rzeczy skuteczniej, niż poprzednio. Przechodzę dawnego siebie, który się bez przerwy lenił i pojedynczej pracy nie potrafił napisać, bo wczoraj oddałem 3 prace z WłOSu: CeFał (CV), liścik motywacyjny, no i PIT-37. Jeszcze raz: TRZY PRACE, jedna po drugiej i druga po trzeciej (no, nie za bardzo to zabrzmiało sensownie). Do tego zauważyłem swoje możliwości i postanowiłem planować. Chwyciłem jeden ze swoch zeszytów, których już miałem tyle co doświadczony Pan Troll pieniędzy, i rozrysowałem parę tabel do terminarza, a na drugiej stronie rozrysowałem dla wygody istotę dodawania algorytmicznego, bo takie rzeczy lubię robić. A tak generalnie? Terminarz. A mam 16 lat, nie sklerotyczne 60, żeby używać zeszytu pamięciowego. Dziwne?

Nie takie dziwne, to kwestia szkoły, a raczej obowiązków... Jeszcze dzisiaj zabiorę się za dwie prace: jedną z polaka, by wyciągnąć się z pierwszych jedynek (bo tak jest ciężko, że już oberwałem jedną!), a drugą z religii, jako małe sprawozdanie po oglądanym filmie (kwestii filmu nie omawiam teraz, sory! ale to był DOBRY film :D). Do tego dochodzi nauka na sprawdziany... Poza polskim nie mam tak złych ocen, jednak nie starczy mi zbytnio czasu dla samego siebie i moich zainteresowań... No qrcze blajde.

Widzicie, co się dzieje? Mam tyle pracy i dostałem taki postępujący skok obowiązków, że nie miałem wyjścia i musiałem zakupić jakieś ulepszenia do mózgu i zainstalować je jak najszybciej. No ale co tam, poradzimy sobie. :)

W ogóle też myślę inaczej, zdaję sobie sprawę nawet z własnych możliwości, często patrzę w przyszłość... Odsyłam do swojego poematu o długim weekendzie, którego i tak nikt nie skapował. :PP

No cóż, mogę tylko powiedzieć "Nasz Janek nam rośnie". Obyście wiedzieli, jak chcecie organizować przyszłość. Ja codziennie nabywam nową cząstkę tej wiedzy! Cześć!

janekkto1024 : :
wrz 12 2016 Nowa inspiracja do pisania o gierce... Tym...
Komentarze: 0
Dawno dawno temu aż 3 osoby oddały mi chwałę za materiał o The Settlers 6. Mimo że wydaję Wam późne podziękowania, na pewno chętnie spojrzycie na kolejny materiał poświęcony podobnemu tematowi... Popiszę część doświadczeń w grach przeglądarkowych MMO z grupy .IO, które znają wszyscy. Generalnie coś o nich, jak ja to widzę. Zapraszam pełną grzecznością i z pełną grzecznością!

Pierwsza gra? Zgadniecie sami. Agarek. Nazwa stosowana: Agar.io. Jak sie to zaczęło? Ano, z małym skillem. :) Pamiętam te czasy, gdy grałem jako gość (bez rejestracji, później zacząłem wchodzić z G+), i jarałem się powolnym zbijaniem kuleczek, siedząc w rogu i cicho rosnąc w masie i pozycjach Leaderboarda... Ten jeden raz, gdy wyszedłem na jeden, zrobiła sie dyskonekcja. Prościej: zwaliło mnie, rozłączyło. Ach, te serwerownice...

Ale może cos konkretniejszego. No, pierwsza ocenka? Robi wrażenie. Bardzo szczególny pomysł. Wspaniała mechanika gry, świetna zabawa przy pożeraniu kogoś na żywo i wkurzaniu go... Okropne irytacje, jak Ciebie zjedzą... No i jeszcze jedna kwestia. Agar.io dzisiaj to nie są, zgodnie z zamysłem, komórki pełzające po szalce Petriego (odsyłam do Wikipedii), teraz to raczej wojny wściekłych baniek, albo pędzące kule zagłady, niepotrzebne skreślić... Co dla mnie jest najpiękniejsze w tej grze? Sojusze w Party.

Od początku, wzorem znanego zewsząd agargracza Siriusa, robiłem zespoły i stawiałem na współpracę pozostając, no, niewspaniałym w grach solo. A kiedy przypadkiem próbowałem "stworzyć" Party, okazało się, że nie jest to pusty serwer prywatny, on jest publiczny, i to z pełnym pozwoleniem na sojusze! Wchodzę pierwszy raz, czuję się jak w raju. Wreszcie mam okazję do porządnego zespołowania.

Dzisiaj? Jestem po ostrych treningach w prywatnym serwerze z Ogar Unlimited i znam techniki gry w zespole typu Party naprawdę nieźle. Jeszcze drugi gość mojego kalibru i bierzemy cały serwer na obiad. ^^ Jeśli chodzi o solo, to radzę sobie na razie tylko na FFA albo Experymentalnym, Party jest na solo za ostre. Ale mam jakiś własny kierunek. Taka mechanika naprawdę podoba mi się w Agareczku. :) Jest tylko jeden minus z OgarUlem... Kreatorowi tej platformy brakuje pieniędzy i szuka u nas ratunku w postaci dotacji, inaczej od października nie idze już z interesem. A OgarUl to ostatnia platforma prywatnych sewerów, zostaje tylko AgarServ, ale z mniejszymi możliwościami.

Jeszcze jedno: trenowałem na prywatnym z pomocą miniona. Konsola umożliwia przyzwanie danemu graczowi coś takiego jak bot. Można go manualnie prowadzić ku kursorowi myszy, dzielić przez E i puszczać żarcie przez R. Właściwie to był sojusz sam ze sobą, ale się sporo nauczyłem. :)

I tak sie przesadnie rozpisałem, kto chce, może mnie zmotywować do zrobienia osobnej notki o tym... Przejdziemy teraz może do kolejnego etapu naszego wywodu. A to jest... Slither.io. Kolejna gra, w której tym razem sterujesz wężem, pożerasz światełka, by rosnąć na grubość i długość, a gdy się zderzasz z innym wężem lub ścianą, pozostawiasz po sobie masę takich światełek, stając się nawozem dla reszty łowców. Wielka zabawa, w której wg niektrórych rankingów graczy z Youtube nawet Jumbo nie jest numerem 1. :) Kto zna społeczność agargamerów, rozumie, o czym mowa.

Oczywiście, jak to bywa, nie jestem w tej grze super-dobry, ale jak w wielu, mam umiejętności "średnie". W Agarku, w Slitherku, w Diepku też... Ale o tym za chwilę.

Lub nawet już... O Slither.io nie mam nic do powiedzenia, bo w tej chwili w to nie gram. Natomiast teraz coś, co rozwija sie niesamowicie szybko. Ta gra nazywa się Diep.io.

Tym razem zamiast zjadać, zbierasz doświadczenie, strzelając do kształtów geometrycznych... Zbierasz levele (max lvl 45), a z leveli punkty na ulepszenia. A owe punkty poświęcamy na ulepszanie statów, w lewym dolnym rogu widocznych. Możemy zmieniać 8 parametrów, na polskie tłumaczyłbym je tak: Regeneracja Zdrowia, Maksymalne Zdrowie, Obrażenia od Kolizji, Szybkość Lotu Pocisków, dalej ich Obrażenia, Penetracja i Przeładowywanie (im więcej Reloada, tym częściej pocisk strzela z lufy) oraz Szybkość Ruchu całego czołga. Gdy używamy czystego kontrolera dronów, parametry pocisków będą się do nich odnosić (Penetracja to będzie Zdrowie Dronów).

Dodatkowy, acz ważny fakt: na poziomach 15, 30 i 45 możesz wybierać odpowiednie dla siebie klasy, takie jak karabin maszynowy, snajper, dwulufa (w wolnym tłumaczeniu :P) i masa, MASA innych klas.

Dość teorii. Czemu piszę o tej gierce? No bo przecież daje masę możliwości! Kombinacje klas i odpowiednich konfiguracji statów (zwanych potocznie budowami, "builds") sprawia właściwie największą zabawę. A ja jestem świadom, że nawet nie wypróbowałem jednej czwartej możliwości gry, choć gram w nią prawie od kiedy wyszła na rynek. Inna piękna rzecz? Twórca gry niesamowicie nam pomaga w rozwoju. To on wprowadził dla nas masę trybów gry, klawisze Autofire (E) i Autospin (C), ciągle tworzy i dopracowuje klasy... Dziękujcie mu za taką grę, bo może ona stać się drugim Agarem, jeśli sie już przypadkiem nim nie stała. ^^

Grałem też w inne gierki, jak splix.io albo wilds.io... Ta ostatnia zadziwiła mnie faktem, iż zrobił ją Polak. Nie do wiary? Sprawdźcie sami, poszukajcie czego trzeba u wujka Google!

Jeśli ktoś czyta te ostatnie wersy, to jest wytrwały. Osobiście mu gratuluję! :D Przetrzepcie Reddit, szukając Subredditów o nazwie Diepio, DiepioSuggestions i Agario, i to koniecznie! I uważajcie na clickbait na Youtubie, czyli "przynęty na kliknięcia", służące tylko do zarabiania wyświetleń!

Wprawdzie na Reddicie te subreddity to tylko na angielskim jadą, ale chyba sie dogadacie. Zwłaszacza na tych od Diepio, tam są świetni ludzie, poszukajcie też ich kanałów. :) Słowem wyjścia zaprezentuję tylko imiona, w jakich paraduję w grze. Jak kto mnie spotka, to honor. :D Jeśli nie dajecie rady się odczytać, wklejcie nick do stosownego miejsca w Agar.io lub odpowiednio Diep.io, wtedy już będzie lepsze widzenie. Używam znaków greckich (na Wikipedii: alfabet grecki) oraz strony Copy Paste Character.

Wychodzę od frazy: Powerful Mind (to mój ogólny nick gamingowy, luźny itp.)

AGAR.IO:

φωεгƒȗⱠMɪηđ

φωεгƒȗⱠMɪηđ 精神

φωεгƒȗⱠMɪηđPl

Z tagiem: jakis_tag$αχMɪиđ

Czasem też: αχ ølsκα

SLITHER.IO:

Powerful Mind Poland

DIEP.IO:

owerfulMind

[RDT]axMind (z użyciem tagu Reddita)

No to, zapraszam do gry. :) Stosuję czasem inne wariacje nicków albo się bawię, np. na wilds.io nazwywam się "stop przemocy". Nie ma to jak ta beka. :D
janekkto1024 : :