Komentarze: 0
No i w końcu... Nie ma porządnego gimbusa (no, może oprócz pierwszaków) który nie znałby tego okropnego dla siebie i wspaniałego dla plecaka (bo się wreszcie nażre, w końcu od 2 miesięcy nie miał podręczników w tych wielgachnych ustach) uczucia powrotu do budy i tej samej paplaniny na rozpoczęciu. I ja trochę to odczułem. No ale - jakoś trzeba być optymistą i to przetrwać jak ten twardziel. W końcu, dzięki temu wydarzeniu wróciła mi wena. No nie? Oczywiście NIE zapominam także o moim Prawdziwym Gimbusowym Ja (PGJ) i przyznaję, że szkoła nie jest czymś pozytywnym. Z całą szczerością, moi starsi (jeśli są) Czytelnicy, w tej całej zbieraninie lasek, chamów i moresów nie ma szans dla normalnego singla, który nie ma zwyczaju ćpac i fajczyć co wieczór [znam trochę gwarę gimnazjalną, taki jestem aniołek :)))] jak ja. Singiel - znaczy się że NIE szukam dziewczyny. Tak to wygląda. Z góry, choć trochę także i z dołu, bo z piekła!!! >:)
I to nie tylko TROCHĘ...