lut 07 2015

Zarażony Świętym Katarem pisze coś o...


Komentarze: 2

Chyba jestem chory. Nie chodzi mi o to, że już od dobrych paru dni uporczywie kaszlę i wypowiedziałem wojnę ze schorzeniem, przysyłając śmierdzące, czosnkowe wsparcie (chociaż to też). Mowa o dzisiejszym ranku. Znacie może Miserikordynę, lek dosercowy? Zawiera różaniec i mały obrazek "Jezu ufam Tobie". Na odwrocie obrazka znajduje się instrukcja odmawiania Koronki do Miłosierdzia Bożego. I pomodliłem się nią...

Tak, zgadza się! Wasz komiczny, szalony Jasio po prostu się modlił! Modliszka, Owocek, Dusza, Luka, Igła, Łaska! MODLIŁ!

To straszne... Nagle nastąpiło ryzyko zniknięcia całych tłumów fanów, stałbym się ascetą, a nie jakimś fajnym gościem co daję Wam do śmiechu do rozpuku! Zakończy się brutalnie moja bezgraniczna kariera, wreszcie miałem zabłysnąć swym nibygłupstwem... To już KONIEC! Zupełny, bezdenny...

Czekaj, momencik, chwileczkę, minutkę, stop(er). Czy ja przypadkiem nie okazuję komizmu? Może teraz jednak rechoczecie jak nie wiadomo kto, może mimo trudności udało się, mój wspaniały blog ciągle czyni w sobie wymianę gazową zewnętrzną i wewnętrzną, po prostu żyje? Udało mi się? Cóż, chyba tak. Nie ma to jak wybrnąć z NAPRAWDĘ trudnej sytuacji, co nie?

Wszystko zaczęło się właściwie wczoraj, w Pierwszy Piątek Miesiąca. No bo wyspowiadałem się. Ale w szczególny sposób, bo słuchając nauki księdza, uśmiech mi spływał na usta. Nie wiedziałem nawet, kiedy skończyło się rozgrzeszenie. Chila-moment i: pukpuk! Czyli następny! Zdziwiony, wstaję z klęczka, podsuwam książeczkę kandydata do złożenia podpisu, i odchodzę z oczami żaby (książeczkę, co chyba jasne, zabieram). Zdumiony. Potem niemalże z niecierpliwością czekałem na Komunię Świętą. I chyba właśnie w kościele się zaraziłem. Teraz kicham Duchem Świętym na wszystkiem strony świata po czterokroć. I znowu zdumienie.

Z tygodnia napiszę tylko, że w środę zorganizowali Dzień Elegancji. Jeśliś ubrany tego dnia ładnie, niezapowiedzianych kartkówek nie piszesz, odpowiadać - jak wyżej. Niestety, pani od języka an(g)ielskiego zrobiła nam kartkówkę bez uprzedzenia. Poprawiła się (już w trakcie jej trwania), że jeśli jakiś/aś ładny/a napiszę nie za dobrze, oceny nie wpisuje. Ale w piątek, kiedy rozdawała nam je, stwierdziła, iż wszyscy ładnie ubrani napisali pracę jak najbardziej dobrze. Przeciwnie do tych, co zapomnieli o tym dniu. Zatem wpisała oceny z kartkówki WSZYSTKIM, dzięki czemu paru uczniów ma dopisane jeszcze po fajce do ich i tak bogatej kolekcji na ten semestr.

To tyle. mam nadzieję, że pośmialiście się trochę. O mały włos mój blog nie doznał katastrofy. Ja trochę również.

janekkto1024 : :
18 lutego 2015, 18:31
NARESZCIE! Nie wiesz jak długo czekałem na to, aż ktoś rzuci komentarz na mojego bloga. Wielkie dzięki! :))
PS. Zalecam czytać od początku jak czytasz po raz pierwszy, bo to bardzo ważne.
09 lutego 2015, 21:50
Jesteś bardzo odważny. Nie każdy potrafi się szczerze przyznać przy innych do tego, że szuka siebie i chcę się modlić :) Dzięki Tobie może ktoś więcej spróbuje tego lekarstwa

Dodaj komentarz