sie 17 2014

Przedstawiam się


Komentarze: 0

No dobra. Co zapisać? Ymmmmmmmmm... Ym? No, może - w końcu tak wygląda współczesna poezja (bez obrazy), ale poetą to ja nie jestem. No to...? Cóż, skoro mam się przedstawić, bo taki wklepałem tytuł, to: gram często na komputerze, czasem czytam książkę (obecnie "Władcę Marionetek", jak ktoś kojarzy) i jakoś próbuję zająć czas gdy reszta rodziny kombinuje, jak go pozyskać. Zycie jest wredne i chamskie, ale ja żyję. No bo pamiętam że "Chamstwo jest odmianą szczerości" (Mózg Janka, Księga Pamięci, rozdz. 1638, werset 467732). No i tak to z góry wygląda. Jestem gimbusem, który nie jest gimbusem (jak zdziwiony, czytać dalej), bo nie słucham "pola marysi" (autorzy piszą z małej litery) i nie chodzę z IPodem w kieszeni - jakoś tak się to pisze. No i cud spadł na ziemię, że żaden szanujący się polonista nie zaskarży mnie za ortografię. Ale, jak sam stwierdziłem, jestem - szczerze - dziwny, więc nic mnie już nie dziwi (6. tom "Harry'ego Pottera", jak idą do Slughorna). I jeszcze jedno. Jestem podobny do rodziców, taty szczególnie, ale na pewno nikomu nie imponuję, nikogo nie wkurzam i nie plagiatuję niczyjego charakteru bądź używam go do innych celów, podanych linijkę wyżej.  A jeśli ktoś mi to zarzuci, nie potraktuję tego poważnie. Proste dla człowieka, straszne dla ameby. Kropka:. No. I tak to wygląda z góry. Aha, coś jeszcze: Utrzymuję coś w rodzaju stabilizacji duchowej. Nie wiem, czy wyraziłem się dość elokwentnie, ale to chyba jasne i oczywiste. Wprost: poznaję Boga. Ale nie jestem ministrantem czy coś tylko po prostu: chodzę do kościoła, od czasu do czasu się modlę... I to jest drugi dowód na to, że jestem gimbusem, który nie jest gimbusem. Ale jest jeszcze jeden fakt, który zegnie wszystkie pozostałe. Świetnie się uczę! Lol? O nie, tego nie biorę na poważnie (tzn. ten lol, to z nauką to serio). Faktycznie, na końcowym świadectwie jest może parę czwórek, ale starczy na pasek. Zachowanie - bez wypracowania, które mi je podwyższyło o stopień - wyszło mi na dobre. Ale tak szczerze to nie było łatwo. Pasek ze świadectwa pierwszej klasy gimnazjum był pierwszym, jaki zdobyłem. Zresztą następna klasa jaka mnie czeka to właśnie druga. Oczekuję układów równań z dwiema niewiadomymi na matmie. Oj tak... nauczyć się tego to sztuka dla uczniów z mojej klasy, bo już JEDNO równanie i JEDNA niewiadoma sprawiają im kłopoty. A dla mnie to - jak mówię - pestka do wyplucia. Najczęściej od jabłka, czasem od gruszki, ewentualnie mirabelek z kompotu (owoce). Ale te dodatki to zwykła retoryka, która w wyniku zwykłego fartu (albo cudu: Chwała Bogu!) przekształciła się w "Śmiechu Warte". Czyli rozmowa, która przebiega tak:

A: Jak należy rozmawiać z kimś?

B: A czemu chcesz się tego nauczyć, skoro już umiesz?

A: Nie, jeszcze tego nie umiem.

B: Umiesz!

A: No to... Jak rozmawiam, to robię to teraz, tak?

B: Aha.

A: A czy wszystkie rozmowy trzeba zaczynać od "Jak należy rozmawiać z kimś"?

I tak dalej. Naprawdę nie chcę tego kontynuować, bo wystarczy, aby przy odrobinie szczęścia popłakać się ze śmiechu. Pozostawiam Wam sugestie o tym kto jest kim. Ja daję już pomysł: A to mała dziewczynka, B to dziadek albo babcia. Pasuje?

Powodzenia!!!

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz