Najnowsze wpisy, strona 3


lip 10 2015 Spojrzeć na coś z innej strony
Komentarze: 0

Dzisiaj się nie śmiejemy, Czytelnicy. Nie dzisiaj. Po prostu żałoba narodowa, wielki smutek (lub smuta), i co za tym idzie, żadnych uśmiechów. Mają być tylko neutralne miny.

Dobra, mój blog zawsze był niesamowicie luźny, i w dniu obecnym też taki powinien być... Niemniej, chciałbym w myśl tytułu (w skrócie "samo życie") podzielić się z Wami pewnym przemyśleniem dotyczącym strasznego dzisiaj słowa.

Władza. Hura... No właśnie. Oby tylko nikt nie uciekał, jeszcze nie skończyłem... A dam sobie co uciąć, że to słowo to dla Was nie męka. No więc... Wiedzą wszyscy, że niejaka władza odnosi się z żelaznej reguły do ludzi. Ty idź mi tam, ty załatw to, a ty doglądaj ich pracy. A ty się tak nie ociągaj, bo osobiście ci wgniotę rękę w t*yłłłłłł*łek. Tak to wygląda, nie?

A teraz spójrzmy na to słowo w odniesieniu (hmmm, WYniesieniu?) do... rzeczy. Co wtedy takiego powstaje, gdy rządzisz rzeczami? oś przyjemnego. Coś co cię wciąga. Powstaje hobby, pasja.

LOL, co nie? Ale zaczekajcie sobie. Nie wyciągajcie niestosownych wniosków. Władza nad piłką do nogi, ręcznej, siatkówki czy koszykowej. Władza nad mąką, wodą, drożdżami i temperaturą pieczenia, a także nad wielkością bułek. Władza nad kolesiem z Gothic, Minecrafta, Battlefielda, czy czegoś tam innego. Równie dobrze władza nad wężem, też z gierki. Władza nad klawiaturą, myszą, pędzlem, dłutem - grafika komputerowa, malarstwo, rzeźba. Władza and sobą, a raczej uczenie się jej - poznawanie siebie, filozofia.

"Władać" to my nie musimy nad Kimś lecz możemy nad CZymś. Władza nad rzeczami, czyli hobby, to najlepsza forma "władzy" bez dokuczającego sumienia. Tylu ludzi mogłoby zrezygnować z jakiejś tam super pozycji - to prezydent, tu kanclerz, tam król(ik), gdzie indziej sułtan czy jakiś wódz indiański... Jeśli chce mu się tylko kasiory, to wiadomo, że będzie szedł do celu po trupach. Ludzie mogą poddawać swojej kontroli tyle rzeczy, a wolą zniewalać ludzi. No q-uryyyywana...

Jeśli ktoś mnie zrozumiał - prosto z Epoki Lodowcowej 3: "Witam w moim świecie". Jeśli nie - no cóż, warto było spróbować. Zapraszam na komentarze, tam możecie mieszać mnie z błotem za opublikowanie tej teorii. Ale - nie mogą to być żadne SPAMizmy, obrazy czy wyklęcia (nie przepadam za czarną magią). To ma być grzeczna, ładna dyskusja. ;)

Koniec końców - z góry dzięki za uwagę. Pozdro!(wienia)

janekkto1024 : :
lip 05 2015 Rekolekcje MAGIS+
Komentarze: 0

Witam ponownie, po waszym nieco przydługim (jak zwykle zresztą) oczekiwaniu... Dzisiaj poczytacie z pewnością (nie, nie, przeczytaliście) newsa o rekolekcjach wspólnoty MAGIS+, czyli po prostu MAGIS dla starszych. Wzięła w tym udział moja szacowna mama, rzecz jasna członkini wspólnoty. Wyjazd szykował się 2 dni temu, tak więc w piątek. Wyobraźcie sobie, że stawiałem jej niezły opór: prosiła, abym podał jej jakiś sygnał telefoniczny, że wróciłem bezpiecznie do domu, na co wydałem jej bezczelną, Bożą odpowiedź: "Przecież na rekolekcjach masz być odcięta od otoczenia, będą się tam liczyły co najwyżej trzy rzeczy: ty, Bóg i kropka".

Pod miejsce zebrania się uczestników rekolekcji podjeżdżaliśmy autobusem. Nie będę wam tłumaczył, na jakiej zasadzie działa ta ulga biletowa, ale działa dla niej wyłącznie wtedy, gdy jadę z nią (kurcze, chyba jednak podałem tą zasadę). Oprócz tego wrednego nieco tekstu - ale "ej", to sama prawda - zapodałem jej kilka wzmocnień duchowych, na przykład zasadę życia na teraz. Nie chodzi o to, by olewać przyszłość, ale o zaprzestanie ciągłego zaprzątania nią sobie głowy. Człowiek nie może być w pełni szczęśliwy, gdy ogarnia go stres przyszłości (jakby to ująć). Owszem, może sobie coś zaplanować, ale w ciągu dnia na przyszłość, czyli plany tego dnia, nie zużywa się 24 godzin dziennie, tylko 10-15 minut. Poza tym, należy żyć teraźniejszością i nie martwić się o przyszłość, której na razie nie da się zbytnio zmienić. Jeśli ktoś mnie rozumie, to jest NAPRAWDĘ super. Przemyślcie, to rozkaz! :)

Poza tym nasza przyszła uczestniczka jadąc ze mną, przypomniała sobie, iż nie zabrała mydła. Mówiła sobie wciąż, że musi kupić jakieś, gdy dojedzie pod punkt zborny przed wyjazdem. "Trzeba to zrobić, musisz to zrobić". Po co tak się obezwładniać? Co to znowu, wszystko MUSICIE?! Wszystko TRZEBA?! "Trzeba" trochę z tym zluzować i mieć świadomość, że "może tak uczynię", czy też po prostemu "zrobię to". Myślę, że i to warto zapamiętać. Obyście nie przesypiali moich postów! :)

To właściwie tyle. Mama wraca z rekolekcji już dzisiaj, około południa. Ale będzie z niej kipiało ciepłem... Szedłem dzisiaj z kościoła do domu i było już dosyć ciepło. Co zatem będzież się działo później! Ale - czy to tak CHO****RNIE ważne? Raczej nie. Przeżyjemy, Bozia z nami. :) Miłego dnia niedzielnego!

janekkto1024 : :
cze 29 2015 Nareszcie...
Komentarze: 0

...wakacje. Mało w to pewnie włożyłem entuzjazmu, co? No to się zaraz poprawię: NARESZCIE WAKACJEEEE!

Długo czekaliście także na mój wpis, więc może coś tutaj zamieszczę konkretnego, wartego przeczytania. W takim razie, było sobie kiedyś zakończenie roku szkolego u mnie, ze względu na promocję do klasy trzeciej (spoko, nie piszę "dawno, dawno temu"). Uroczystość była oczywiście uświetniona obecnością różnych co ważniejszych osób w mieście bądź państwie. Wszystko odbyło się w szkolnej "scenie", czyli niesamowicie rozległej sali - w przeciwieństwie do pozostałych klas. A na jednej z jej ścian widniał z nieznanych władzom policyjnym przyczyn napis "GALA ANANASOWA". Możliwe, iż jest to pozostałość po innej uroczystości. W każdym razie nie obyło się: po pierwsze - bez akademii, czyli jakichś tam występów, śpiewów i innych pi... ekhem... śmieci, po drugie - bez filmika z bohaterami sportowymi trzecich klas, po trzecie - nie obeszło się pod nieobecność zdecydowanie potrzebnego rozdania nagród, stypendiów i wyznaczenia świadectw z wyróżnieniem. Jako że w moich rękach znalazła się średnia 5,0 oraz bardzo dobre zachowanie (momentami lol!), nie narzekałem na wywołanie mnie w tym ostatnim. W końcu bez większego kłopotu wyrobiłem pasek. A mój PGJ ukręcił mi ten pasek specjalnie dla mnie, jak diabeł piaskowy bicz dla Twardowskiego. He he he.

Cóż, skoro jesteśmy w temacie, dorzucę, iż wakacje miną mi najpewniej jak z bicza trzasnął. :) A w tym wydaniu notki do bloga coś, czego jeszcze nie zapisałem... Rekolekcje letnie! Tak, moi drodzy, pora brać się za siebie i poczynić na świętego! Jeśli o tym wspomniałem - cóż z tego, jak się nie dowiedzieliście, że wyjazd już 17 dnia lipca, a powrót dopiero 1 dnia sierpnia! No i jeszcze trza wam wiedzieć, że bez nich nie ma przejścia na drugi stopień! Nie mogę się doczekać. To będzie prawdopodobnie największy szok życiowy o Bogu, jako że pewnie jakieś 70% rzeczy o Bogu zostanie obalone! Może żart, ale... Warto się nad tym choć odrobinkę zastanowić, czyż nie?

Szkoda, że jeden z nas, z grupki, nie chce pojechać po bandzie na te rekolekcje... Cóż, to po prostu jego wybór. Z wolnej woli. Jak go to nie interesi... Staraliśmy się, aby zmienił zdanie - nic z tego. Ale Bóg i tak nad nim czuwa. ;)

Koniec końców, dodam jeszcze jeden mały fakcik. Na wczorajszej mszy (niedzielnej) w miejsce dwóch czytań przed Ewangelią (wg św. Marka, jeśli kogoś to interesuje) trafiło się jedno i to samo, z księgi Mądrości! Różnica polegała na lektorach, poza tym identyczna treść! Zastanawiałem się, dlaczego trafił mi się taki dziwny przypadek. Po drugim czytaniu już po prostu nastąpił śpiew "Alleluja", tak więc miało tak być. Skąd to znowu? Szczerze, nie znalazłem podobnego tekstu w Piśmie Świętym, nic więc nie powiem. Ale gdybym to spamiętał, przyznalibyście może jak ja, że to sama prawda.

Strasznie długa ta końcówka. Mam nadzieję, że nie spaliście! ;)

janekkto1024 : :
cze 16 2015 Nadchodzą zmiany...
Komentarze: 0

Ja też się zmieniam. Na niezbyt żwawego starucha, co nie chce stukać w klawisze i na swoim blogu pisać, heh... Choć nie do końca chodziło mi o to, nie mam zamiaru bowiem nawiązywać do skóry pełnej zmarszczek i wypadających już jedynek z gęby. Raczej o moim głębokim ego. Nie zrażajcie się, to słowo to po prostu "ja" po łacinie. ;)

Otóż... Coś się ostatnio działo z moją wiarą. Trochę osłabła. Zrobiła się kiepska. Zwiędła jak liść jesienny. Coś ją trafiło. Gdyby to porównać do uczuć gimbusa, najprościej by było powiedzieć: masz bana na CSa, dopóki nie zaczniesz odrabiać haraczu. A ty: "A po jakiego mi grzyba harować, co?!" Tłumaczenie: Odrób lekcje/popraw oceny/dorób obowiązki domowe, to pozwolę ci grać. Byłem jak jakiś sflaczały balon, i niestety sam musiałem jakoś się napompować. Ale ponieważ moje wielkie ego nie chciało poruszyć siebie, bo jest to niebagatelny wydatek energii, już mówi "nie" w przedbiegach. Rozumiecie? Brakowało mi czegoś, tylko nie wiedziałem, czego. Po prostu zamknąłem wrota siebie, więc nawet Bóg nie chciał przechodzić przez moją wolę. A ja miałem małego dołka...

Ale, wszystko się kiedyś kończy... Porozmawiałem trochę z Bogiem (jakiś tydzień temu) i uznałem, że wystarczy otworzyć się na Niego. Tak, zgadza się - mówię to samo, co większość księży na nudnyck kazaniach i masa katechetów w gimnazjach. Ale ja zaświadczam, że wystarczy pojąć sens tych słów, to może wtedy dowiecie się, jaką mają niesamowitą wartość. Teraz to idzie mi naprawdę nieźle! Czemu? Wyjaśnienia zaczną się już w następnym zdaniu. Otóż w ostatnią niedzielę zarzuciłem sobie postanowienie, by ograniczyć ciągłe granie internetowe, które odciąga mnie od Boga lepiej niż anorektyczka siłą od suto zastawionego stołu, a zająć się czymś bardziej kreatywnym (też na komputerze, konkretnie kreowanie poziomów - lol?). Co więcej, kazanie z tego samego dnia w kościele ukazało, że starając się działać w kierunku postanowienia, nie mogę spodziewać się wielkich sukcesów, lecz powolnego dążenia, aczkolwiek we właściwym kierunku. I to również jest ważny aspekt. Coś sobie poprzysiągniesz - czeka cię niezła próba czasu!

I to tyle. Mam nadzieję, że przekazywane treści niosą dla was jakąś konkretną wartość. I że posłuży wam to w waszych przypadkach, których nie znam, ale możecie być zawsze w podobnej sytuacji. No to wtedy wystarczy otworzyć na mym poradniku... ;)

janekkto1024 : :
maj 31 2015 Czas na aktualizację bloga ;)
Komentarze: 0

Pora wprowadzić kolejną aktualizację i jeszcze bardziej schrzanić program zycieizycie.exe!!! Albo nawet polepszyć, bowiem w przeciwieństwie do innych ulepszeń, te są może nieco bardziej przemyślane.

Mniejsza. Zacznę może od informacji o MAGISowych rekolekcjach letnich... Tak, w lipcu będę wielbić Boga, podobnie jak na zimowych rekolekcjach. Różnica z grupy gigantycznych polega na tym, że te zimowe przeżycia miały dni 4, zaś letnie mają czas trwania określony raczej tą liczbą z dodatkową jedynką w pozycji dziesiątek, czyli mają egzystować przez 14 dni. Ale to taka mała, epizodyczna różnica, czyż nie? W końcu liczy się treść...

Jeden z moich kolegów z grupki nie jest zbyt zdecydowany, nie wie, czy wybrać rekolekcje, czy pracę, którą ma zostać przejęty na czas co najmniej lipca (czy coś koło tego). A animator ostrzegał, że bez nich nie ma przejścia na drugi stopień (mamy bowiem teraz pierwszy). Zalecaliśmy mu oczywiście, aby postawił Boga na pierwsze miejsce, dzięki czemu WSZYSTKO znajdzie się w spisie tam, gdzie ma być. Choć niewiele to pomogło. Najlepszy był inny "jeden z nas" (obowiązuje nas troszkę tajemnicy), który powiedział prosto z mostu jak do dobrego kolesia: "wystarczy, że zaufasz Bogu, stary".Cóż, poczyniliśmy wszystek co w mocy ludzkiej. Oby się udało!

Inna informacja z grupki jest jeszcze gorsza: jeden z członków pożegnał się z nami i odszedł od MAGISu. Powód decyzji zachowuje dla siebie. Gotów jest także oddać nam swoją modlitwę, toteż na dzisiejszej mszy oddałem mu swoją. Chciałbym, żeby wrócił do dawnego życia. Mógłby śledzić nasz postęp i doświadczenie, jakie posiedlibyśmy, mając drugi stopień. Sam może by go nie uzyskał, acz co z tego? Jak to "ktoś" powiedział, "będę za nim tęsknił". I tak by może powiedziało paru innych naszych.

Może, żeby nie było tak szaro, dorzucę wykonany komiczną prozą opis drogi do kościoła, gdy mijałem cmentarz przesłonięty sosnami i chodziłem po popękanych płytkach: "Gdy tak szedłem, mijałem zaświaty, skryte pod grobami granitowymi. Widać te wielgachne iglaki, co stoją na straży umarłych i nie pozwalają, by kto im spokój wieczysty zakłócił. A spojrzawszy w dół, zaraz ujrzałem te postrzębione płyty z betonu, rozłożone jak monstrualne liście na leśnej ściółce, i pomyślałem, jak okropnie są ludzie zepsuci, skoro nie tylko o ducha, ale i o świat materialny nie chcą zadbać. Może lenistwo jakie ich opanowało... Po coż jednak znowu myśleć o tym, co? Przecie ja do ziemskiego domu Bożego, chwalić Pana idę. Po cóz znowu sobie głowę zaśmiecam?". A nie mówiłem, że najważniejsza jest treść? :D

janekkto1024 : :
maj 20 2015 Nudna rzeczywistość, czyli BEZUŻYTECZNE...
Komentarze: 1

Tak, jestem przeciwko plotkowaniu, bo po co rozsyłać tyle kłamsteweczek, skoro i tak się z nich wyzbiera jedno większe kłamstwo?

No tak, nie tutaj tematyka... Nie wiem za bardzo, co tu tym razem umiejscowić. Myślałem o opisie gry, takim jak w notce o The Settlers VI, ale to może innym razem. Coś wyzbieram.

Na przykład to... Dzisiaj mieliśmy drugie już zajęcia z kulinariów, na lekcji zajęć technicznych, czyli zużywaliśmy bez większego sensu owoce pracy ludzi w pocie czoła, które i tak jeszcze muszą być opryskiwane ku umożliwieniu życia producentom... No bo zwyczajnie pożeraliśmy nasze drobne dania po ocenieniu. Dwa tygodnie temu (tydzień temu nie, bo mieliśmy pewne takie wyjście w teatr(zyk), nie pamiętam nazwy przedstawienia) wykonywaliśmy "kanapki ozdobne", innymi słowy należało pokazać, iż się umie przygotować coś efektOwnego, acz nie zawsze efektYwnego, zaś dzisiaj sałatkę warzywną. A w kolejne zajęcia jeden z uczniów (o ile dobrze pamiętam, to on tak lubiał gotować :D) ma przynieść opiekacz, aby móc przygotować jakieś tosty z serem czy wędliną. Oczywiście, jak już napomniałem, wszystko wkrótce zostanie zutylizowane w energie, zresztą ekskluzywnie, bo wstępnie zębami i zasadniczo w żołądku. Wydaje mi się, że te zajęcia mają niezbyt duży sens. Cóż, ma to i swoje zalety - kinestetycy, czyli wolący uczyć się bardziej poprzez gry czy "ingerowanie w coś", mogą pouczyć się zasad higieny albo BHP. Tylko po co... Każdy wie, że pierwsza zasada tego BHP to "nie dać się pociąć albo uszkodzić sobie i innym". Ja tę zasadę osobiście uważam za jednocześnie pierwszą i ostatnią w każdym kodeksie BeHaPe.

Lekcja religii też była dzisiaj dość szczególna, bowiem ksiądz zezwolił nam skierować do niego anonimowe pytania na kartkach. Kryteria - proste: jakieś wątpliwe kwestie o wierze. Były dość różne, choć momentami pojawiały się tu raczej tłumaczenia tematów świeckich na język religijny, jak "czy Bóg stworzył, poza ludźmi, inne istoty inteligentne" (niedokładny cytat, więc mi się nie burzyć, znajomi). Były również rzeczy bardziej szczegółowe, na przykład o terminy odpustów zupełnych (różne, dla każdej parafii), ITeDe. Dowiedziałem się również (taak, dowiedziałem), że jakiś tam lęk przed Spowiedzią Świętą jest dla nas nieodzowny, może nieprzesadny, ale jakiś musi być. Osobiście nazwałbym to skruchą, żalem. Tak tylko. :D

No już dosyć, bo zanudzę... Myślę, że nadrobiłem odrobinkę normę uśmiechu na notkę, bo reszta miała go chyba mało... Zresztą, nazwa nie zawsze ma sugerować, iż będzie rechotanie, śmiech i setka za setką aaaż do raaana, zatem... ;) Miło więc zapewne było, miło się pisało, i... niemiło się z wami pożegnało. I z napięciem jakże wysokim na rozwój wydarzeń oczekiwało. :)

janekkto1024 : :
maj 15 2015 Opis sytuacji, czyli już luz i spoko ;)
Komentarze: 0

Już wszystko gra! Tę notkę poświęcam na krótki i męski, czyli prostolinijny, konkretny i prosty z mostu (czy tam prosto z mostu) opis obecnej sytuacji życiowej.

Otóż: moje spotkanie świętości chrześcijańskiej (dobra już, MAGIS mam na myśli :P), tak jak przewidywałem nie obyło się wczoraj, tak jak by się wydawało, acz nastąpi dopiero za tydzień (czwartek), zatem z tym całym zadaniem jeszcze trza się nieco pomęczyć. Wkrótce przyda mi się prawdopodobnie przyłożyć do tego zadania, brakuje mi bowiem oczekiwanych wciąż efektów. Pora ruszyć czteroliterówkę! Cóż, życzcie mi powodzenia, heh! :)

Następnie referat z geografii. No tak, zapomniałem o urządzeniu-długopisie (eeee, chyba nie wszyscy znają angielski aby to rozszyfrować, uprzedzę więc że mowa o pendrivie) w dniu prezentowania... Ale, raz: nie padło na mnie, dwa: jak zobaczyłem przykładową pracę obejmującą wszelkie warunki geogeraficzne, wypuściłem na świat źródło rzeki Zmiana-Tematu-Pracy-Domowej. Innymi słowy, zastanawiam się nad rozszerzeniem mojej niewielkiej pracy o warunki klimatyczne Rzymu itede.

Kwestia egzaminu religijnego przed bierzmowaniem... Jakiego egzaminu? To była tylko jakaś odpowiedź ucznia z podstawczaka, tyle że na galowo! Tak jest, kazali nam nauczyć się odpowiedzi na jakieś 240 pytań, aby dać każdemu CO NAJWYŻEJ trzy. Wątpliwy był nawet czas trwania egzaminu, miał bowiem trwać minut czterdzieści pięć, zatem dla dokładnej odpowiedzi przypadało dwie minuty na głowę, może parę tam sekund na odejście wymaglowanego i przywołanie następnego. Krótko mówiąc, było za mało czasu na pytanie każdego z osobna. Nieźle, co? :D

Dobra, pora teraz na aktualności, bo nie przepadam za historią... Dzisiaj zanotowałem słowa prostej rozprawki z polskiego. Wielkie, mi co, bez trudu znalazłem trzy argumenty, co rzadko się zdarza. No, może trochę ciężko było je rozwinąć. No i mamy dodatkową lekturę, "Balladynę" Słowackiego, taką tragedię w pięciu aktach. Po ładnych paru dniach oczekiwania o spostrzegłszy, że omawianie zaczyna się już w poniedziałek, uznałem, że lepiej użyć internetu i rozpocząć czytanie online! Przyjąłem dość skuteczną, jak się wkrótce okazało, taktykę, to znaczy przeczytałem najpierw krótkie streszczenie, aby złapać główną myśl utworu i ułatwić sobie czytanie. No i zamierzam skończyć w sobotę. Może się uda, skoro mam jakieś jedną do trzech części przeczytaną...

Akcja rozwija się, adrenalina płynie w krwi, a wy czekacie tylko ze mną na rozwój wydarzeń z popcornem w dłoni. Na próżno, nie spojrzę w przyszłość, aby od razu wam napisać o rozwiązaniu akcji, zatem czekajcie... Miłego dnia! (deńka!)

janekkto1024 : :
maj 06 2015 Materiał wart przedstawienia w tym blogu
Komentarze: 2

Tak, teraz nie będzie tu tyle Bożego... Nie jednak, żeby Boże zaraz było złe. :)

Taa, pewnie znowu nieco nadgiąłem zasady moralne... Ale do rzeczy. Piszę, że tym razem ten materiał trzeba tu koniecznie przedstawić. Swoje zdanie (niestety będzie jak w rozprawce, sory) popieram takim argumentem, iż mój blog nazywa się "życie i życie". A dzisiaj moje PGJ (Prawdziwe Gimbusowe Ja) tak głośno śię drze, że aż podczas pisania musiałem założyć słuchawki. I to nie tyle po to, aby zaraz po zakończeniu formacji notki do tego bloga zacząć grać i odciąć się od globu, raczej aby zagłuszyć mowę PGJ, na przykład: "EJ TY, WEŹ PRZESTAŃ TYLE SIĘ UCZYĆ, ZRÓB SOBIE WRESZCIE JAKĄŚ KONKRETNĄ PRZERWĘ, NO!"." Tia tia tia, myślisz, że przerwa trwa 10 h!", odpowiem. Heh, aż się zrymowało.

Otóż, czemu piszę o PGJ? Bo mam trochę ciężkiego sprzętu do porobienia. Po pierwsze, wydawać się miło, spotkanie MAGISowe nie odbędzie się jutro, acz w czwartek następnego tygodnia (choć nie jestem tego do końca pewien). Ale dano nam zadanie domowe do wypełnienia aż do kolejnego spotkania, aby obrać sobie konkretny cel i trwać w nim właśnie dopóki nie zgromadzimy się znowu w MAGISowe imię. Ja po paru dniach od ustanowienia myślałem o dostrzeganiu Boga na każdym kroku, co parę razy już mi się udało. W każdym razie jest to zadanie naprawdę niełatwe dla mnie, wbrew pozorom. Oczywiście nie pisałem na początku, że nic nie będzie z Bożego, tylko że będzie mniej. :))

Po drugie, otrzymałem dzisiaj pracę na wykonanie prezentacji na za tydzień, czyli w środę. Nie mam zamiaru działać dzisiaj, ale już wkrótce będę do tego zmuszony. Ma to być jakaś prosta (przynajmniej ja tak to przyjąłem) prezentacja o zabytkach jednego mniejszego miasta albo paru mniejszych - nie musi tego być DUŻO, chociaż tyle. No i miastem ma być jakieś miejsce z krajów Europy Południowej, czyli znad Morza Śródziemnego (uff, jak ciężko było wpisać tę nazwę własną :P). Nie wiem, czy temu sprostam, choć przyznać muszę, że miałem już do czynienia z referatami et cetera: nadobowiązkowym referacie o Słowackim z zeszłego roku szkolego, z tych samych czasów mniejszym referaciku z historii i teraźniejszym referacie z fizyki, o sir Izaaku Newtonie (tak, miał tytuł szlachecki).

Po trzecie, wkrótce egzaminy z wiedzy religijnej! Otrzymaliśmy, na początek drugiej klasy, nieduże, cienkie Katechizmy Przygotowujących Się Do Sakramentu Bierzmowania, zwane krótko "białe katechizmy". Mamy znać całą wiedzę opisaną w nich, czyli całą teorię religii, jak np. kiedy nadejdzie Sąd Ostateczny, a raczej jakie przymioty posiada Pan Bóg (wszechmocny, wszechmogący, miłosierny i nie tylko),dlaczego nasz Kościół jest jeden (ma jednego Pana i pasterza, wszędzie tę samą wiarę, sakramenty i naukę) i tak dalej. Oraz różne kwestie z katechizmu pamięciowego, nie tylko 5 warunków dobrej spowiedzi, ale i cnoty Boskie i kardynalne, całe Credo i Skład Apostolski, Rzeczy Ostateczne, grzechy przeciwko Duchowi Świętemu, Jego dary... Wszystko to będzie tematem USTNEGO egzaminu, który nastąpi już 12 maja, wtorek!!! Na szczęście, nie będzie dużo problemów, przynajmniej co do mnie, z nauką, ponieważ raz już udało mi się (tak!!) nauczyć całego katechizmu pamięciowego może w godzinę... Bardzo mnie umotywowało to zwycięstwo. Myślałem sobie, że z taką głową mógłbym z łatwością zdać wkrótce i maturę. :))))

Nastały czasy naprawdę dla mnie ciężkie, i aż leżeć mi się chce do góry kołami na łóżku i nie myśleć o niczym z tego wszystkiego... Ale chcę działać. Mam motywację zrobienia czegoś, przynajmniej zwykle. (:D) Jeśli wygram... Eee... 21.? No, powiedzmy... 21. wojnę z PGJ, nie będzie za dużo kłopotów z dalszą robotą. Zresztą mam kiedyś harować jak wół i robić prace i poważniejsze od tego lichego czegoś. Pan Bóg ma we mnie spore zamiary. Samo życie, życie i jeszcze raz życie: On próbuje sobie ludzi "w piecu poniżenia". I kropka. Nic na to nie poradzę. Moim zadaniem jest wytrwać w Nim, czyż nie? :)))))

janekkto1024 : :
maj 03 2015 Ile to już czasu...
Komentarze: 0

Ach, jak miło się wspomina te daaawne czasy... Zaraz, co? Nie, tak stary ten mój blog to jeszcze nie jest... Ale faktem jest moja wyjątkowo niska frekwencja. Obiecałem bowiem jakiś wpis mniej więcej co tydzień, a tymczasem nie piszę od czasów stworzenia świata...

Od 10 dni trzymam w sobie Pana, jeśli ktoś rozumie... Ten znamienny dzień, kiedy Go otrzymałem, był czwartkiem, zaś godzina - około 20tej, czyli coś po rozpoczęciu modlitwy czwartkowej MAGISu. Tak jest, ten cały MAGIS znowu się wpycha do mojego luźnego bloga, heh... Otóż, tamtejsza modlitwa przebiegała inaczej niż zwykle - w naszej niezbyt dużej sali środkowe miejsce zajęła skromnych rozmiarów, acz złota i ozdobiona promyczkami monstrancja z białym opłatkiem wewnątrz. Adorowanie Go, w większości z nas na klęczkach, przebiegało w środowisku chyba do tego doskonałym. W ciszy.

A co najlepsze, tutaj chwalimy Boga ze wszystkich sił, podczas gdy na Eucharystii powinno być tak samo, a nie jest. Dla nas jest tak, że Chrystus w monstrancji wymaga wielkiego uwielbienia, ale ten bez żadnej dodatkowej złotej oprawy - już nie aż tak. A ja uważam, że i tu, i tu Bóg jest tak samo gigantyczny, co powinniśmy wyznawać z tą samą wielką siłą. Zalecam zapamiętać to zdanie, przyda się to bowiem, jak pójdziecie następnym razem do kościoła.

Po pewnym czasie, właśnie o napomnianej powyżej 20tej, nastąpił punkt kulminacyjny - prowadzący modlitwę ojciec przenosił monstrancję obok każdego z nas i podawał ją na kilka chwil każdemu, kto tego chciał. Naprawdę nieopisane wrażenie. I tak staram się od jakiegoś czasu trzymam Jezusa przy sobie, w myśl dewizy: "Skoro Bóg zaryzykował i przyniósł do mnie wielkie, wyraźne wydarzenie zamiast czegoś prostego, to nie mogę zmarnować takiej okazji".

No i właśnie z tych względów nie mam co konkretnego dopisać ze spraw świeckich. Na pewno kwestię pogodową, czyli, jeśli ktoś ogląda "Pingwiny z Madagaskaru", opinię niezależnego eksperta. Innymi słowy coś tam z deszczem i biometrem niekorzystnym. Nasłuchałem się trochę już rozmów rodziny o wyczuciu świata rzeczywistego przy tej męczącej pogodzie i napatrzyłem przeróżnego kształtu kropel wody z nieba przez okno, zamiast pięknych widoków w słoneczne popołudnie z ruchomego rowerowego siedzienia siodełka. Choć z drugiej strony przyszedłem na dzisiejszą mszę (a z innej beczki, ta poprzednia miała kazanie od księdza z 4-letnim stażem i dotyczyła stereotypów o duchownych, wspaniałe!!!) we mgle, co oznaczać może jakąs tam poprawę pogody, ale niezbyt w to wierzę. Jak coś się zmieni zasadniczo, to najwcześniej w pełni maja.

Te oraz inne wydarzenia się działy, a ja mógłbym sporo jeszcze przytoczyć. Ale będę teraz zajęty (i to zdrowo!) różnymi sprawami, więc see ya!!!!

janekkto1024 : :
kwi 14 2015 Ciężkie czasy!
Komentarze: 2

Nastały oto ciężkie czasy... Krótki będzie to pościk, ale za to konkretny (polskiego, gdzie trzeba STRASZLIWIE się rozpisywać, nigdy nie lubiałem). Otóż dowiedziałem się, że trudna kartkówka (podobna raczej do sprawdzianu) z religii, odwlekana od ładnych paru tygodni, ma być jutro. No i czeka nas trochę więcej nauki religijnej - przynajmniej nie zleci na nas wszystko razem w jutrzejszą środę... Co więcej, tejże samej środy ma jeszcze być sprawdzian z W(Ł)OSu.

Żeby jednak nie odgrywać żyjącego trupa, który skarży się na cierpienie już za życia, dodam, że WOS to raczej poboczny przedmiot, do którego wystarczy nauczyć się raptem paru pojęć. Są dowody w postaci nienajgorzej (o ile dobrze pamiętam ;) ) napisanych przez niektórych naszych kiepskich uczniów innych sprawdzianów. A do religii trochę się uczyłem - skoro mogłem się spodziewać pisemnego granatu w każdej chwili, cóż innego mogłem zrobić...

Zresztą, nie ma co lamentować. Jak już mam to robić, najlepiej to wesprzeć faktami, które może jutro wystąpią, to znaczy bardzo niskimi wynikami prac. Może. Szerokie-głębokie...

Tylko nie mówić mi tu, że się stresowałem (tzn. panicznie czy coś). :))))

janekkto1024 : :