paź 01 2014

Wczoraj i dziś: Spotkanie (Prawie) Świętych...


Komentarze: 0

Biały człowiek ma zegarek, ale nie ma czasu... mówi porzekadło indiańskie. I chyba nie miałem czasu, żeby dalej pisać. W każdym razie, mam natłok wydarzeń, który miło by było rozładować.

Wczoraj było pierwsze spotkanie MAGISu, ale nie tylko - miałem na głowie szeroką mozaikę spraw na głowie, których dla zapobiegnięcia SPAMowaniu własnej notki (choć może PGJ każe mi wykazać się lenistwem, żeby było więcej czasu na ciupanie w gry). Przede wszystkim, spotkanie. Kicha polega na tym, że spóźniłem się o jakieś 10 minut (czy tam 2/3 kwadransu, wolna Ameryka z interpretacją), ale animator Grzegorz nawet nie poruszył jeszcze dzisiejszego tematu.

A właśnie, temat! Rozmawialiśmy o aniołach. Niewielu może wie, ale szatan to również anioł - zupełnie jak nasz Anioł Stróż. Również może nam podpowiadać co możemy zrobić, zadawać pytania. Nie może jednak wkopać nas do zrobienia czegoś, bo w końcu wolna wola (o tyle lepiej). Przykład podano jeszcze przed spowiedzią, ale człowiek jest już przy ławce, ale wówczas zaczyna się walka Anioła Stróża z szatanem i jego pokusami:

Anioł Stróż: Bez obaw, śmiało, wyspowiadaj się. To coś z pewnością dobrego, dla ciebie...

Szatan: Spowiedź dobra!? Chłopie, to nie jest OK, pozostań przy grzechu. Rozrywka i w ogóle. Zresztą kto by zauważył to parę grzeszków...

AS: Ale wiesz szatanie, że Boga nawet takie "grzeszki" wkurzają?

Sz: Taaaaaaaaaaaaaaaaa, bo Bozia se wszystko widzi i puszcza pioruny z jasnego nieba, tak?

AS: NAWET, kochany!

Sz i AS: (CENZURA)

I tak dalej... Resztę przydałoby się wkrótce ocenzurować. Zupełnie jak w kreskówce, co nad głową pojawia się jedno Ja białe z skrzydełkami, i obok to złe, diabelskie Ja, i się kłócą. A jeśli to NIE kreskówka to w końcu się po prostu piorą. Ale nie przy Czytelnikach...

W każdym razie, rozmowy były prowadzone dość przyjemnie, więc zapewne łatwo się tu zaaklimatyzuję (dostosuję jak co).

Zaś dzisiaj... Dziś była... no... szkoła. Cóż, pomysłowość moja czasem nie zna granic, a czasem nauczy się ich na jakiejś tam Akademii Dla Pomysłów i wyjdzie z wykształceniem kosmicznym, aby wkrótce znowu się zdegradować do poziomu "bez granic", kiedy to nie będzie już wiedziała, co to granica i znowu zasugeruje mi jakieś nie wiadomo jakie akcje szarokomórkowe. Dziwne to trochę: będzie ona wiedziała więcej bez dyplomu z wyżej wspomnianej szkoły...? Tym razem, moja pomysłowość znała granice, ale jeszcze to zmienię.

Przechodziwszy do tematu, mamy nowego nauczyciela geografii. Jeszcze nie znam jej po(d)pisu (Agnieszka Michalik w podpisie ma raczej litery Allich niż Amich), jednakże mam pewność, że nauka geologii graficznej (na wesoło: kamienistyki rysunkowej) będzie przebiegać inaczej. Jak na razie wiadomo mi o jej zwiększonym nacisku na lekcje, bo mamy jedną godzinę tygodniowo, i trochę więcej będziemy wykorzystywać zeszyt przedmiotowy. Mam jednak niepokojące wizje-przeczucia, iż nauka naszego przedmiotu okaże się niebezpieczna dla PGJ i moich kolegów...

A jednak moje PGJ niekiedy się przydaje, choćby po to, abyście użyli mięśni mimicznych do utworzenia uśmiechu, a teraz co? Złożą mi biedaka w ofierze, co!? Może chociaż się nie dam...

Mimo wszystko, jakoś się żyje. Nie było jednak dzisiaj czegoś dziwnoego, śmiesznego, produkującego fanów wokół jednego autorytetu (lekcja W(ł)OSu)... Jak dla mnie to nic. Ale - co mnie to obchody, dopiero co rozwijam rolkę!

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz