paź 06 2014

Co było dzisiaj plus to co dodałem czyli......


Komentarze: 2

Jak zwykle, pełnia przyczyn składa mi głębokie ukłony, a ja ich i tak odwołuję daleko stąd. Zrobiłem to dzisiaj, pisząc tę oto notkę, jeśli ktoś nie zauważył...

Stało się dziś kilka wydarzeń, które chętnie opiszę z WŁASNEGO punktu widzenia. Zatem - wszystko zaczęło się na pierwszej lekcji. Biologia... wiedza o tematyce kilku rozdzielonych od siebie dziedzin, spojonych w jedną całość (sprzeczność?), takich jak genetyka. Ale obrabiamy nie proces powstawania obcych wśród nas, tylko budowę ciała człowieka. Dzisiaj rozpoczął się nowy temat: Mięśnie Człowieka Czyli Co W Tobie Pracuje Jak Komuś Wymaścisz(tm) (PGJ wymyślił końcówkę nie ja!). Ach, nie ma to jak wiedzieć, co sprawia, że mamy krwiste mięso a dinozaury by chciały nas usmażyć na jakąś obiadową przystawkę... Ale mnie się wydaje, że niełatwo nas przyrządzić, więc jadłyby Nas na surowo. A gdyby nie lubiały one surowicy, może i zrezygnowałyby z polowań na homo sapiens. Cóż - i tak nic nie wiadomo.

Ale my tu GG na lekcji biologii o przetrwaniu ataku tyranozaura, a było więcej lekcji! Następną była matematyka. Stare porzekadło Mózgu Janka, rozdział 234 Przysłowia i porzekadła 31. wersety 49003-49004 mówi: Jak się uczysz w gimnazjum, to masz Polaka, Angol i Niemca, ale CZTERY języki: angielski, polski, niemiecki i... matematyczny. W końcu matematyka to też odrębny język.

Wiecie co? Mam wrażenie, że tyle czasu nie pisałem, bo przeszukiwałem swoje biblioteki tylko w poszukiwaniu tego porzekadła...

Do rzeczy. Wspomniałem o dzisiejszym istnieniu matmy jako drugiej lekcji. Miło, że nie miałem zadania domowego, oj miło! Za to - na samej lekcji - było już nieco gorzej (musi być gorzej, bo skoro nie miałem zadania w budce rodzimej to miałem dobrze w domu, w szkole muszę mieć gorzej niż w kanciapie), bo przerabialiśmy poprawę sprawdzianu z POWERów - czy tam tych "potęg". Prawie idealnie napisałem, więc de facto miałbym zero do pisania, najwyżej troszeczkę błędów. A jednak Pani Michalik zrzuciła NA NAS WSZYSTKICH ciężar poprawy zadań z większością pomyłek, które ja wykonałem prawidłowo. Chamstwo, chrzaństwo, draństwo, mieszczaństwo...

No co...? To tylko taka rymowanka niektórych wkurzonych, nic złego...

Dalej, 3cia lekcja - niemiecki. Język Second World War. Kto nie oblał Angola, wie o co chodzi. Nie było zbyt wielu ciekawych rzeczy - jedna osoba zapytana, przy czym 99,999% nieprzygotowanych zwykle obrywa lufą, trochę pisania, spuszczonych na różnych rozmówców 6 minusów z puli, i to niekoniecznie po jednym... 

Ale szczerze - tak wygląda dosłownie każda nasza lekcja Niemca (nie tego ucznia z 2c tylko przedmiotu, języka)! Żadnych urozmaiceń ani dodatków, w kółko to samo - no, może zmienia się liczba danych minusów albo braków zadań - dziś było bodajże 0...

Ogółem - nuda na kółku czyli kole, maszynie prostej z dawnych już czasów... No i jeszcze historia, na której była powtórka z działu, bo zbliża się "sprawdzianokartkówka", jeśli można tak się wyrazić. Bo sprawdza jak sprawdzian, ale czasowo jest to kartkówka. Co za różnica, i tak to co zwykle zwane nudą, nauką czy tam sprawdzianem, klasówką itd....

I już wiecie, czemu tak krótko opisałem lekcję historii. Piątą lekcję (zajęcia artystyczne z prezentacją nt. sztuki pierwotnych ludzi) omijam spod opisu szczegółowego...

 ...I przechodzę do ostatniej - 6tej - będącej językiem ojczystym - po naszemu Polakiem. Ach, polski języku, trudny i nieopanowany nie tylko przez obcokrajowców, ale i przez wielu rdzennych Polaków...(?). Oczywiście ten pytajnik w nawiasie możecie zobaczyć lub nie, to już zostawiam Wam. Rzecz chyba Wam jasna, moi Czytelnicy z kasty Rap(i)erów (nowe słowo które można ułożyć to nazwa typu broni białej :P), polski to nuda: mnóstwo pisania i często wykonywane zadanie domowe na lekcji, bo się dostało BZ.

Coś Wam wpiszę: Język polski to nuda. Nuda to rozmowy. Rozmowy to upomnienia. Jak dalej nuda to więcej rozmów. W końcu więcej upomnień i robią się uwagi. Na wywiadówkę przychodzą rodzice, a po dowiedzeniu się istnienia min. 5 uwag w dzienniku leją Was po tyłach.

I to wszystko przez parę lekcji polskiego, masakrującego wiele męskich, a nawet i żeńskich umysłów. Co za życie...

22 marca 2015, 13:26
o matko dzięki :)))))
o matko
21 marca 2015, 14:30
fajny blog

Dodaj komentarz