Archiwum listopad 2016


lis 15 2016 Szybka wena z dzisiaj
Komentarze: 0
No to wio. Witajcie, witajcie znowu, i ja witam Was, jak przychodzicie po porcję mojej głupoty to obiecuję, że nikomu nie braknie. Takie rzeczy to ja lubię akurat gotować. :)

Choć mam trudności ze znalezieniem odpowiedzi na to pytanie, postaram się coś odpowiedzieć. A mianowicie: co słychać. Ano, słychać dziwną genezę ocen z Elektryka. Kreteńsko niezrozumiała jest bowiem ocena z WOKowego sprawdzianu - może nie napisałem wszystkiego, ale jednak chyba nie do końca powinienem był otrzymać jakieś tam 3, mimo że spodziewałem się czwórki. Czego się buntuję? Pierwsze. Nie będzie lekcji, która nie byłaby przerobiona, nim trafi ona na kartkę klasówki. Drugie. Nie będzie specjalnych utrudnień na sprawdzianach z przedm. humanistycznych, jeśli mamy do czynienia ze szkołą techników.

Już objaśniam. Generalnie weszło tam parę lekcji nieomówionych, może pani wykazała nam określony zakres stron, no ale kurczak spalony, gorzej zanliśmy te brakujące pojęcia, jak się tego nie omawiało w grupie! A druga sprawa tyczy się, no, czasem zwodniczej formy pytań. Wyszczególniam się do Madam Zadania Pierwszego, gdzie nadano nam 5 złożeń słownych pod hasłem "objaśnij pojęcia". Spojrzałem na kartkę, i, jak się okazało,za pierwsze i ostatnie pojęcie dostałem jedyny samotny punkt na głowę, dy z pozostałych trzech weszły po dwa. W sumie byłem dwa punkty od perfekcji w tym zadaniu. Zapytałem Panią o to, skąd ta dziura, a ona uznała, że oprócz pojęcia, należało podać jeszcze drugie tyle pisma odnośnie przyczyn, skutków i czego tam innego. Chwileczkę, skąd miałbym wziąć taką wiedzę? Moje wątpliwości zostały szybko rozgromione śpiewką "nie polemizuj" otoczoną innymi rozgrzeającymi słówkami. Odpowiedź jest taka zatem, że... no cóż, mogę tylko próbować pisać mnóstwo rzeczy, które dla mnie są zasypywaniem odpowiedzi śmieciami, a które zarazem zbierają mi punkty... Coś się udało, choć nie wiadomo jak. Eh...

Podobne trudności mam na polskim, z tym, że tam większy problem jest z ilością pisania... Ja po prostu nienawidzę robić dochodzenia do treści zadania, sprawdzając, czy czegoś nie wszyto w słowie "objaśnij", czy "udowodnij"... Napiszesz mniej jak trza było więcej? Połowa punktów znika. Jak odwrotnie, to czas znowu tracisz. Nie lubię tych przedmiotów i ledwo się powstrzymuję, ale jak jeszcze TO dochodzi, to już wycofuję ostatni posiłek. Patrzę jak ten me gusta na to i nie łapię tej głupoty, choć sam się w niej obracam... A zresztą, kurcze. Lepiej daruję sobie dalszego rozważania anatomii siana. I kropka.

A tak w ogólności, to nas jeszcze zaprowadzili do siłowni, chyba normalnie własności Elektryka. Pokazali nam parę prostych urządzeń, które nie jest czasem prosto wprowadzić w ruch (na siłowni to musisz sie wysilić!), i po prostu spędziłem porządnie czas. No i wyszedłem stamtąd w niezłej formie fizycznej i psychicznej, to wszak robi lepiej, nie? Jeśli chodzi o samą siłkę, nic wielkiego. Podzwyczajna sala z kilkoma "atlasami", nawet mniejsza od gimnastycznej, szatnia a'la sardynka (czyli jak w tej puszce)... No i głośniki, przez które błędnie przypuszczałem, że nam będą grać jakąs kobiętę co śpiewa "i raz, i dwa, i trzy..." i trajkotać o tym i tamtym ćwiczeniu. NA SZCZĘŚCIE błędnie.

Tak więc, dosyć w tej notce... Pomijam już fakt, że z powodu wykorzystania jednej sali lekcja religii odbyła się PRZED DRZWIAMI innej, z której podkradliśmy krzesła i rozsiadliśmy się w takim kółku. No i zarobiłem celujący (zamykający do celi..?) z pracy o filmie "Cristiada", nietrudno było. Jeśli chodzi o sam film, polecam się z tym troszke zapoznać. Oglądaliśmy go na paru lekcjach, i był niesamowity. On Cię nie zaskoczy, ale nieźle poruszy. Generalnie historia Hose, chłopca z czasów powstania w Meksyku w XX wieku, kiedy to powstali chrześcijanie przeciwko władzy niszczącej wiarę w kraju. Chłopaczek zaciągnął się do armii powstańców, ha!

Dużo nie zdradzę, zobaczyć pozwolę... Skoro już skończyłem wprowadzenie do zakończenia, to może tak trzon zakończenia, co? Czyli po prostu cześć, trzymajcie się mocno siebie wzajemnie, no i rodziców też (serio, warto)!
janekkto1024 : :
lis 05 2016 Kiedy nie masz co robić i nagle masz wenę...
Komentarze: 0
No właśnie. Pograłem dziś już w masę gierek, zbliż się wieczór, więc może powiem coś o ostatnich (jak zawsze!) pochrzanionych czasach, kiedy żyję. No bo jest nuda, czyli tzw. lipa - nic innego mi na tym świecie nie zostało, nawet oczy już czerwone są, jest tylko wena.

Generalnie to doświadczam wojny z samym sobą na polu Elektryczno-Mechanicznym, znaczy się na polu nauki w szkole. Ostatnio na przykład powtarzałem byle jakie pojęcia (bo konkretnie nam niczego nie wskazali, więc się w połowie domyślałem), bo zapowiedziany został sprawdzian z WOSu. Z każdą pałą ryzykuję guza od rodziców, zatem nie zamierzałem ryzykować. I wiecie co? Udało mi się złapać serię pojęć z dziesięć razy lepiej niż mam normalnie, bo otworzyłem Notatnik i zacząłem w miarę własnymi słowami wpisywać pojęcia i skróty i rozwijać to wszystko, definiować ITeDe. Zwyciężyłem więc bitwę pod Płatem Czołowym i wywnioskowałem, że jest to dobry sposób na zapamiętywanie... Ale ostatecznie sprawdzianu nie było. G.R.R. Może nie byłem przygotowany genialnie (eee, nie mówiłem że wkułem na blaszkę!), no ale chcę mieć to kupsko za sobą, bo znowu w nie potem mogę wdepnąć. A tak to patrzyłem choć trochę pod nogi i mogłem je bez problemu obejść.

Jeśli chodzi o kwestie nie bardzo co do nauki, to denerwuje mnie ILOŚĆ tej nauki (znowu jednak wracam do tematu). Dlaczego? Bo ta fatyga zabiera mi cenny czas, który jakże chętnie bym spożytkował na coś bardziej użytecznego niż kierowanie patrzał na blat z kredą czy jakiś tam tekst w podręczniku. Jak choćby w domu. To tam mogę robić to, co lubię, czyli robić głupoty w Blenderze i pisać przemyślane (nie)głupoty w C++ albo innym może języku, bo TO mnie kręci. No cóż, nie dość, że życie, to jeszcze życie... Będę bardziej zapychał terminarz i przestał sobie zawracać głowę tym przesadnie.

Ano właśnie, terminarz... Niby to jestem chłopak, ale zagrałem po żeńsku - chwyciłem jeden ze swoich nieużywanych zeszytów K60 Kratka i rozrysowałem w nim parę poszczególnych dni - z tym że odpowiednio korzystam z ołówka i mażę kwestie przeszłe, by zaoszczędzić na miejscu. Teraz noszę go z sobą nawet do szkoły i zapisuję doń rzeczy, których naprawdę nie mogę przepuścić z jednego ucha do drugiego bez kontroli trzeźwości - sprawdziany, prace, plany na naukę, i oczywiście na odwrocie notatki o ByleCzym, jak to przystało na dobrego gimbusa, wpychającego przerwę w lekcje. Czyli na wypadek jakby mi się lekcja znudziła. :PP A tak serio, to ten pomysł dobrze współgra z moim skillem w zapamiętywaniu przez bazgrolenie.

Pomijając, że zaznaczyłem tam najbardziej znienawidzone przedmioty szkolne w poszczególnych dniach... Nie pokażcie tego przypadkiem jakiemu uczycielowi w szkółce, plys... No i pomijając, że już wspomniałem o terminarzu. Macie extension do wiedzy o nim. ;)

Mam nadzieję, że tym razem dałem z siebie nieco więcej i uporządkowałem swoją wypowiedź jak należy. Oby się Wam przyjemnie czytało! I piszcie by zapamiętać, taki morał z mojej notki! xD Na razie!
 
Kurczę to ja napisałem coś takiego, bo mi się nudziło... Jejuśki.
janekkto1024 : :