Archiwum 23 lutego 2015


lut 23 2015 Drobne przeżycia z weekendu
Komentarze: 0

 

Małe zeznania... Niecodzienność dla tego bloga, bo z reguły notki są DOSYĆ długie. Ale nie zamierzam przecież męczyć moich czytelników, bo poniosę prędzej odpowiedzialność karną. Jedna osoba już mi o tym napomniała i zaleciła skrócić długość notek. Myślę, że tutaj się mi to udało. Jakbym to wczoraj powiedział: "No nieeeee, znowu szkoła?". A jeśli to nieprawda, jako że to dopiero połowa ferii, i tak się do czegoś uczepię: "No nieeeee, już połowa ferii?". I tak się tym trochę martwię. To wciąż ta sama, smutna, przeklęta perspektywa. Perspektywa szkoły. Nieprzychylność. Ponure wizje. Inne bałwaństwa. I nie tylko to, z pewnością nie wymieniłem wszystkich skojarzeń. Jak zechcecie, dorzućcie swoje pomysły w komentarzach. Chętnie przyjmę sugestie swoich klientów! :)))

Niedziela... Święty dzień, który należy trzcinć, to znaczy czcić, zgodnie z przykazaniem trzecim. Toteż, jak nakazuje moja ukształtowana ładne parę miesięcy temu tradycja, około godziny 8.51 wyrosłem przed ołtarzem kościoła imienia Najświętszej Maryi Panny. I wsłuchałem się w wypominanie zmarłych, zawsze pojawiające się przed tamtejszą mszą o godzinie 9tej. Ale przeskoczmy to. I wylądujmy w momencie rozpoczęcia Eucharystii, kiedy to bezmyślnie służący ministrant pociąga za sznurek, aby zadzwonić do powstania z miejsc siedzących. Wszystko byłoby normalnie, gdyby nie to, że: 1. zaofiarowałem złotówkę, o zgrozo, z 1992 roku (dość stara), 2. zapoznałem się z ciekawym tematem kazania. A tym kazaniem, był list, przysłany do nas przez biskupa w Tarnowie. Z reguły było to nudne, ale nie dzisiaj. Bo postawiłem sobie ważny cel - wysłuchać kazania.

I tak wyczytałem, iż nadzwyczaj ważne jest dostrzeżenie i uznanie swojej winy. To jest jasne - człowiek, który tego nie robi, jest zwykłym pyszałkiem. I to było najważniejsze, tak, że pozostałe sprawy poruszone w liście straciły na znaczeniu. Takie jak rachunek sumienia przed spowiedzią.

Tutaj podkreślam sprawę o uznaniu grzechu. To naprawdę powszechny problem. Potem jest tak, że ludzie grzeszą, a nawet o tym nie wiedzą, bo sumienie zwyczajnie milczy. A powinno płakać. I drzeć się jak poparzone na człowieka, żeby to poprawił. Nie myśleliście nad swoimi nawykami? To też może być jakiś grzech, ciągle powtarzany. Oczywiście zapraszam do komentarzy na dyskusje. :)))

To mniej więcej tyle. Nie mam weny, żeby pisać o takich grubych wydarzeniach, których zresztą od czasu opublikowania ostaniej notki do teraz nie było. A poza tym, mój blog nie może być dziennikiem duchowym, nawet, jeśli dziś przyglądnąłem się wczorajszej mszy. Wystarczy zauważyć, JAK to opisałem. Tak też mam zamiar pisać dalsze notki. Zaglądajcie, wzywam Was do zaglądania na bloga!

janekkto1024 : :